- To, że premier Dmitrij Miedwiediew przekazał naszym wojskowym sześć mobilnych krematoriów, to fakt bezsporny. Czy są one w obwodzie rostowskim? Dwoje ludzi potwierdza, że widzieli tam ciężarówkę-krematorium - mówi rosyjska aktywistka Jelena Wasiliewa.
Choć Rosja wciąż zaprzecza, jakoby zaangażowała regularne oddziały wojskowe do walki na Ukrainie, rzecznik ukraińskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony (RBNiO) Andrij Łysenko informował w piątek, że zginęło ich tam już ok. 2 tysięcy.
Dotychczas Rosja tłumaczyła, że jeśli na Ukrainie są jacyś żołnierze FR, to pojechali na południowy wschód tego kraju, kierując się "zewem serca" i chęcią niesienia pomocy bratniemu narodowi.
Tymczasem rosyjscy aktywiści twierdzą, że Rosja może maskować swoje straty wojenne poniesione w trakcie agresji na naszego wschodniego sąsiada, przy pomocy mobilnych krematoriów, które widziane były w obwodzie rostowskim. - Po idiotach putinowskich spodziewać się można wszystkiego - mówi Wasiliewa, założycielka grupy "Gruz 200 z Ukrainy do Rosji" na portalu społecznościowym Facebook (od kodu Gruz 200 oznaczającego transport zwłok zabitych żołnierzy - red.).
- Specjaliści mówią, że wydajność ruchomego krematorium jest wyższa, niż gdyby wszystkich poległych grzebać. Ziemię popiołem łatwiej posypać, niż w ziemi zakopywać tysiące ciał - dodaje.
Mobilne krematoria IN-50.1K to nic innego, jak ciężarówki Volvo wyposażone w piec krematoryjny zamontowany na naczepie. Zostały zaprojektowane w celu utylizacji niebezpiecznych odpadów biologicznych. Jako przykład zastosowania wskazywane jest palenie zwierząt gospodarskich, które padły w wyniku choroby zakaźnej.