Musimy pamiętać, że jego śmierć nie poszła na marne i zawsze musimy zło dobrem zwyciężać - powiedział Józef Popiełuszko, brat ks. Jerzego podczas piątkowego "Wieczoru Świadków" zorganizowanego w przeddzień 35. rocznicy śmierci kapelana "Solidarności".
"Musimy pamiętać, że jego śmierć nie poszła na marne i zawsze musimy zło dobrem zwyciężać i tego w życiu się trzymać" - powiedział Józef Popiełuszko.
W przeddzień 35. rocznicy śmierci ks. Jerzego w Domu Amicus przy parafii św. Stanisława Kostki podczas Wieczoru Świadków wspominali zamordowanego kapłana rodzina, przyjaciele i parafianie. Opowiadali o jego drodze życia oraz dojrzewaniu do świętości.
"W rodzinie był dla nas po prostu dobry, przyjeżdżał do nas, spędzał wakacje z nami, lubił placki ziemniaczane, przywoził chleb. Z naszymi dziećmi miał kontakt, mój syn Marek miał 15 lat jak dowiedział się, że ks. Jerzy został porwany, to całą noc płakał, nie mógł pogodzić się, że wujka już nie będzie miał. On nam teraz z nieba pomaga, doświadczamy jego łaski" - powiedziała Alfreda Popiełuszko, bratowa ks. Jerzego.
"On był potrzebny na te czasy, żeby głosić to, co głosił, on nie potępiał ludzi, potępiał system" - dodała.
Parafianie pamiętają moment, kiedy pierwszy raz odprawił mszę w kościele św. Stanisława Kostki.
"Ks. Jerzy przyszedł na naszą parafię latem 1980 roku. Codziennie przychodziłam na odprawiane przez niego msze o 6 rano, przychodziło na nie niewielu ludzi, zawsze uczestniczyli w nich dozorcy z okolicznych bloków. Ale one miały w sobie coś niezwykłego, czuło się, że ks. Jerzy rozmawiał z Panem Bogiem z wielkim skupieniem. Nie zapomnę nigdy tych mszy. One miały zupełnie inny charakter niż msze za ojczyznę, na które przychodziły tłumy" - powiedziała Hanna Grabińska, mieszkanka Żoliborza.
"Jak przychodziliśmy na msze za ojczyznę, to ludzie od razu na wejściu układali ręce w literę V, to była taka nasza forma sprzeciwu przeciwko temu, co się wtedy w Polsce działo. W tych mszach uczestniczyli też aktorzy, czytali na nich poezję. Ksiądz Jerzy głos miał łagodny, umiał skupiać wokół siebie ludzi. Przyjeżdżali ludzie z całej Warszawy, ale i z Polski - wspominał Adam Szymański ze Stowarzyszenia Historycznego "Solidarność" Huta Warszawa.
Podczas spotkania wspominano też organizowane przez ks. Popiełuszkę szkolenia, zwane "uniwersytetem".
"Ks. Jerzy organizował coś w rodzaju "uniwersytetu" - szkolenia przygotowującego działaczy Solidarności do przyszłej służby publicznej w duchu nauki społecznej Kościoła. Było nas 30-40 osób, które w najgłębszej konspiracji brały udział w wykładach. Zajęcia odbywały się w kościele św. Stanisława Kostki w czwartki. Wykładowcami byli m.in. mecenas Piotr Andrzejewski, red. Stefan Bratkowski. Pamiętam do dziś słowa ks. Jerzego, które powiedział, kiedy ostatni raz go widziałam 11 października, traktuję je, jako jego testament. Powiedział wtedy: Najważniejsze jest tworzenie wspólnot ludzi, którzy będą się wzajemnie wspierać i budować odnowioną społeczność kraju" - powiedziała Anna Gręziak, działaczka "Solidarności".
Ks. Jerzy Popiełuszko urodził się w 1947 r. w wiosce Okopy na Białostocczyźnie. Był kapelanem związanym z Solidarnością i robotnikami. Podczas mszy za ojczyznę, sprawowanych w kościele św. Stanisława Kostki na stołecznym Żoliborzu, publicznie krytykował nadużycia władzy komunistycznej. Równocześnie – zgodnie z głoszoną przez siebie zasadą "zło dobrem zwyciężaj" – przestrzegał przed nienawiścią do funkcjonariuszy systemu.19 października 1984 r. został porwany przez oficerów Służby Bezpieczeństwa z IV Departamentu MSW. Po brutalnym pobiciu, oprawcy wrzucili księdza do Wisły na tamie koło Włocławka. Został pochowany na placu przed kościołem św. Stanisława Kostki, gdzie był duszpasterzem. W pogrzebie ks. Popiełuszki uczestniczyły setki tysięcy ludzi.
Ks. Jerzy Popiełuszko został beatyfikowany 6 czerwca 2010 r. podczas mszy św. na pl. Piłsudskiego w Warszawie. Trwa jego proces kanonizacyjny.