Polacy są niemodni, noszą skarpety do sandałów, na plaży uskuteczniają parawaning, sikają na wydmy i popełniają jeszcze jedno przestępstwo. Tak straszne, że aż media głównego nurtu postanowiły nad tym zjawiskiem się z troską pochylić. Uwaga, uwaga! Sezon na wytykanie obciachu Polaków uważam za otwarty - pisze Małgorzata Terlikowska.
Jak tylko stopnieją resztki zimowego śniegu, a słońce lekko zaczyna się przedzierać przez chmury i ogrzewać zziębniętą ziemię zaczyna się. Co rok to samo i do znudzenia.W kółko powtarzana ta sama śpiewka, że Polacy to buraki, którzy nie potrafią się na wyjazdach zachowywać. Dobrze pamiętam te wszystkie teksty z ubiegłorocznych wakacji, pierwszych, od kiedy ruszył program 500 plus. Ależ było używania, ileż jadu się wylało. Trzeba było bowiem pokazać, jaki to wstyd być Polakiem i jak to trzeba się odciąć od tej masy „hunów” i „hunek”, która opanowała polskie morze, jeziora i góry.
Całe gromady hunów chodziły więc z tymi swoimi bachorami, a każde warte 500 złotych, śmiecili, hałasowali, zaburzali spokój dziennikarkom, które przyjechały do nadmorskich kurortów jogę poćwiczyć. A zabrać im te pieniądze, niech siedzą w domu, a nie wstyd „młodym, wykształconym i z dużych miast przynoszą”. Przesada? Taki był wydźwięk tych wszystkich tekstów, facebookowych wpisów estetów i estetek. Przyszła jednak zima, temat zniknął, ale wraz z pierwszymi promieniami słonecznymi wrócił. Wrócił, bo i majówka za pasem, wakacje tuż-tuż.
I znów wyjadą ci Polacy i tylko wstyd będą Polsce i prawdziwym Polakom przynosić: „Znów w największych kurortach Europy zobaczymy rodaków z torbami Biedronki i z tanim piwem w środku” - pisze dziennikarka Wirtualnej Polski. Prawdziwy skandal, prawda? Plastikowa czerwona torba z owadem w czarne kropki to teraz ponoć znak rozpoznawczy. Już nawet można darować panom te skarpety do sandałów, nawet te parawany rozstawiane na plaży o czwartej nad ranem, ale czerwonej reklamówki darować nie można. Ciągają ją więc wszędzie „zupełnie jakby z dziada pradziada ich specjalizacją był obciach” - dodaje autorka tekstu „Polak z foliówką – nieodłączne kombo na wakacjach”. Powiedzmy sobie szczerze, obciach dla niektórych to już jest samo bycie Polakiem. I to bez względu na to, czy z reklamówką czy nie. Ostatnio nawet pewien publicysta (nazwisko pominę) zwierzał się, że jak zagranicą słyszy język polski, to się nie przyznaje, że on sam jest Polakiem. Bo to wstyd i obciach.
Wróćmy jednak do fenomenu czerwonej reklamówki, znaku rozpoznawczego Polaka za granicą. Ok, nie jest to może szczyt elegancji, ale przecież mamy wolność. Jedni lubią nosić piwo w ekologicznych płóciennych torbach na ramię, inni wolą swojską reklamówkę z osiedlowego sklepu. Niestety, ten wybór nie spotyka się z aprobatą tych, co do Biedry chodzą jedynie po wina, a wszelkie inne produkty kupują w eleganckich delikatesach. Dziennikarka WP ma nawet teorię, dlaczego Polacy tak bardzo polubili reklamówki: „w sytuacji wiecznego zagrożenia taka plastikowa torba zabrana z kraju jest substytutem domu. Elementem swojskości, który pomaga odnaleźć się w pełnym zasadzek, nieznanym świecie. Zbroją, która chroni przed działaniem złych mocy”.
Po co ta ironia? Torba jak torba, ani nie jest żadną zbroją, ani namiastką domu. Ot, po prostu przedmiot, który ułatwia życie. Jedni wolą takie, inni inne i naprawdę nie ma o co kruszyć kopii. Problemem jest powód, dla którego te torby Polakom się wypomina. Trzeba jeszczebardziej upokorzyć Polaków, wytknąć im obciach i buractwo, a przy okazji dowartościować się, jacy to my dziennikarze ze stolicy jesteśmy super, fajni i w ogóle obciachu nie robimy. Jak tylko popatrzymy na takiego gościa z reklamówką od razu nam lepiej na sercu i wątrobie. A kiedy nas mija z pogardą na niego spojrzymy, albo rzucimy jakimś komentarzem. Niech wie, jaki obciach przynosi. I jak bardzo prawdziwi Polacy za niego muszą się wstydzić. Sezon na obrażanie Polaków uważam za otwarty!
Małgorzata Terlikowska