Napaść na Artema Manuilova, aktora występującego w Teatrze Powszechnym, nie miała motywów ksenofobicznych – twierdzi studentka Uniwersytetu Warszawskiego, która zna Marcina P., sprawcę ataku na Ukraińca. Kobieta wysłała list na adres naszej redakcji, który rzuca zupełnie nowe światło na sprawę.
Przypomnijmy: dziennik „Fakt” poinformował, że ukraiński aktor Artem Manuilov został napadnięty w warszawskim autobusie. Mężczyznę miał zaatakować Marcin P., b. wykładowca UKSW. Manuilov uważa, że został uderzony w twarz, ponieważ rozmawiał z żoną przez telefon po ukraińsku. List, który nadesłała na adres naszej redakcji studentka, rzuca zupełnie nowe światło na sprawę.
Wbrew temu co mogą Państwo przypuszczać, atak Marcina P. nie był
motywowany pobudkami ksenofobicznymi. Piszę to w imieniu studentów i
pracowników Instytutu Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego, a więc
wydziału na którym ostatnio widywano Pana Marcina, który uczęszczał
na wybrane zajęcia w ramach bycia „wolnym słuchaczem”.
W ciągu ostatnich dwóch tygodni, do tej pory spokojny i zupełnie
bezproblemowy mężczyzna, zmienił się nie do poznania,
najprawdopodobniej w skutek ataku choroby psychicznej. Stał się
agresywny, dopuścił się co najmniej siedmiu pobić a jednej osobie
złamał nos. Co ciekawe po tych „atakach”, zachowywał się jak
gdyby nigdy nic a pytany o motywy swojego zachowania wymieniał
chociażby to, że studenci „kaszlą i kichają” albo „głośno
stukają palcami w klawiaturę”. Wśród poszkodowanych większość
stanowią studenci filozofii a wszyscy poza Panem Artemem to Polacy. Nie
jest też prawdą, że to Pan Artem jako pierwszy zawiadomił policję w
tej sprawie. Już w piątek 05.04 policja przyjeżdżała reagować na
wybuchy Pan Marcina. Czasami przewija się argument, że może i Marcin
jest chory ale gdyby nie nagonka na Ukraińców, nie wyładowałby się
konkretnie na Artemie. W ten sam sposób można tłumaczyć, że gdyby
nie nagonka na osoby przeziębione, wśród poszkodowanych nie byłoby
osób kichających. Pragniemy tu podkreślić, że bardzo daleko nam do
ksenofobii. W tym momencie działamy jedynie w intencji obrony dobrego
imienia napastnika (bo pamiętajmy, choroba nie wybiera) oraz obrony
prawdy.
Bardzo nam przykro, ponieważ odnosimy wrażenie, że Pan Artem kreuje
się na ofiarę ksenofobicznego ataku, mimo tego że od razu po
zgłoszeniu się do Instytutu Filozofii został poinformowany o sytuacji
i problemach Marcina. Być może Pan Artem chce zyskać przy tej okazji
na jakże ważnej w zawodzie aktora atencji a być może faktycznie jest
przekonany, że stał się ofiarą napaści ze względu na swoje
pochodzenie. Niezależnie czy winą Pana Artema jest kłamstwo czy
konfabulacja (być może motywowana bardzo ludzkim uczuciem chęci
zemsty czy urazy), bardzo ważne jest dla nas by podkreślić jasno i
wyraźnie, że Marcin jest osobą chorą, która w momencie agresji
prawdopodobnie nie była mentalnie w naszym świecie. W razie pytań,
jestem gotowa udzielić dalszych informacji.