Strażnik graniczny z Lubaczowa będąc na spacerze z rodziną zobaczył dryfujące z prądem rzeki Lubaczówki dziecko. Wyłowił je i udzielił pierwszej pomocy. Okazało się, że to pięcioletni Norbert, który podczas zabawy ześlizgnął się do wody. Chłopiec trafił do szpitala.
Jak poinformowała w poniedziałek PAP rzeczniczka Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej mjr SG Elżbieta Pikor strażnik graniczny, który uratował chłopca to st. chor. sztab. SG Krzysztof Cozac.
Do zdarzenia doszło w sobotę po południu w Lubaczowie, gdy funkcjonariusz w dniu wolnym od pracy spacerował wraz z rodziną wzdłuż rzeki Lubaczówki.
"Nagle z wysokości mostu zauważył dryfujące z prądem rzeki dziecko. Początkowo, jak mówi, nie mógł w to uwierzyć. Obserwowany obiekt pojawiał się na powierzchni, a następnie znikał w otchłani ciemnej wody. Strażnik przyglądał się uważnie i nagle dostrzegł czubek dziecięcej główki. Natychmiast wskoczył do rzeki. Woda w tym miejscu była głęboka i mętna. Mówi, że nagle przemknęła mu przez głowę myśl, że jeśli teraz chłopak pójdzie na dno, to już nie zdoła go odnaleźć brudnej i błotnistej toni" – mówiła mjr Pikor.