Lobbyści z niemieckich organizacji desygnowani przez Tuska do ważnego polskiego instytutu
Obsadzenie Rady Instytutu Zachodniego przez osoby związane z niemieckimi organizacjami wywołało falę krytyki. Eksperci alarmują, że taka decyzja może zagrozić niezależności strategicznego polskiego think-tanku.
Niemieckie wpływy w Radzie Instytutu
Decyzja premiera o powołaniu Michała Baranowskiego, związanego z German Marshall Fund, oraz dr Agnieszki Łady-Konefał, wicedyrektor Niemieckiego Instytutu Spraw Polskich, wzbudziła poważne wątpliwości. Obie organizacje, z którymi są związani nominowani, mają bliskie powiązania z niemieckimi instytucjami politycznymi i finansowymi. Krytycy obawiają się, że osoby reprezentujące interesy zza Odry mogą nie być w stanie skutecznie bronić polskiego punktu widzenia.
Poufne raporty w rękach obcych wpływów?
Instytut Zachodni, założony w 1944 roku, od lat pełni kluczową rolę w analizowaniu polsko-niemieckich relacji. Niektóre z jego raportów pozostają tajne i są przeznaczone wyłącznie dla administracji państwowej. Eksperci, jak prof. Stanisław Żerko, ostrzegają, że w innych krajach europejskich taka sytuacja byłaby nie do pomyślenia. „Rządowy think-tank powinien być niezależny od obcych wpływów, zwłaszcza gdy dotyczą one kraju, który nie rozliczył się z przeszłością wobec Polski” – podkreśla.
Czy Polska ryzykuje asymetrią?
Niemieckie think-tanki rzadko otwierają się na polskich ekspertów, którzy mogliby działać na rzecz interesów naszego kraju. Tymczasem Polska, pod rządami nowej koalicji, wydaje się czynić wyjątek. Krytycy pytają, czy nominacje do Rady Instytutu Zachodniego oznaczają zgodę na asymetrię wpływów. Obawy budzi także potencjalne ryzyko wpływu niemieckich interesów na strategiczne analizy Instytutu.
Źródło: fronda.pl, x.com
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.