– Każdy pamięta to, co chce, albo to, co mu służy. W oczywisty sposób od wielu lat cała KRRiT, jak i media publiczne stały się częścią systemu władzy, którą sprawowała PO-PSL (...) szkoda, że tej walki o bezstronność brakowało wcześniej, kiedy było to potrzebne – powiedział redaktor naczelny "Do Rzeczy" Paweł Lisicki, odnosząc się do ostatniego oświadczenia KRRiT.
KRRiT wydała komunikat odnoszący się do wydarzeń, do których doszło 10 grudnia przed Pałacem Prezydenckim. Dziennikarz TVP Info Radomir Wit relacjonując comiesięczne uroczystości upamiętniające ofiary katastrofy smoleńskiej, został zaatakowany w sposób uniemożliwiający przeprowadzenie relacji telewizyjnej. CZYTAJ WIĘCEJ
Gra polityczna o wolność słowa
Według Lisickiego oświadczenie KRRiT wpisuje się w obecną grę polityczną. Dziennikarz przypomniał, że kiedy wraz z innymi publicystami odchodził z tygodnika "Uważam Rze", to ta informacja nie była eksponowana przez największe media. – Sytuacja, w której w ciągu jednego dnia został spacyfikowany największy tygodnik w Polsce, to rzecz absolutnie niebywała (...) to naruszenie wszystkich możliwych reguł – ocenił Lisicki.
Publicysta ocenił również efektywność działań właściciela wydawnictwa „Przekrój Sp. z o.o.” i spółki Presspublica Grzegorza Hajdarowicza. Zdaniem publicysty, tygodnik który sprzedawał się w liczbie 130 tysięcy egzemplarzy, stał się obecnie miesięcznikiem o marginalnym znaczeniu. – Rzeczpospolita sprzedaje średnio 7700 egzemplarzy. To jest śmieszne, kiedy porównamy to z tym, co było jeszcze kilka lat temu – dodał.
Lisicki powiedział również, że niedługo zacznie się walka o media publiczny. Według niego pojawią się głosy, że "trwa zamach na demokrację, na wolność prasy iże wraca cenzura". W ocenie publicysty byłoby to jednak nieuprawnione, zaś wolność słowa jest kategorią niepodzielną. – Jeśli jej się broni, to broniłoby się jej również przedtem. Teraz byłaby to obrona własnych interesów – powiedział dziennikarz.
Spór o Trybunał czy walka o pluralizm polityczny?
Redaktor naczelny "Do Rzeczy" odniósł się również do ostatniego zamieszania ws. Trybunału Konstytucyjnego. Według niego całą historię można byłoby opowiedzieć inaczej, zaś cały spór dotyczy tego, czy ważniejszy jest pluralizm polityczny, czy legalizm prawny. Według Lisickiego nastąpiło pewne wahnięcie społeczne i nie może być tak, że taka wola nie miałaby żadnych skutków politycznych.
Publicysta odniósł się także do ataków na Prawo i Sprawiedliwość mówiących o tym, że nie reprezentuje większości Polaków. Dziennikarz przypomniał, że w referendum dotyczącym przyjęcia konstytucji z 1997 roku wzięło udział tylko 42 procent Polaków, a poparło ją 52 proc. – Ta konstytucja ma bardzo słaby mandat społeczny. Wystarczy popatrzeć w liczbach bezwzględnych – dodał.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Zmiany w mediach publicznych. "Trzeba odebrać media publiczne z rąk funkcjonariuszy medialnych"
Czabański: Projekt ustawy o mediach narodowych w przyszłym tygodniu w Sejmie