Mówił, że przegrał z bandytami przebranymi w czarne togi sędziowskie. W Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka starł się z rzecznikiem prasowym KRS – sędzią Żurkiem. Gościem Ewy Stankiewicz w programie „Otwartym tekstem” był Marek Kubala.
– W mojej sprawie sędziowie występują w roli adwokatów we własnej sprawie. Moja historia pokazała, że wymiar sprawiedliwości w sytuacjach jak moja nie funkcjonuje. Sędziowie nie wykazali się zasadami: etyki, sprawiedliwości, uczciwości, praworządności i niezawisłości – mówił Kubala.
– Historia zatoczyła koło. 13 grudnia 2000 roku SN zniszczył moje życie, a po siedemnastu latach zasiadam w komisji gdzie ja w zasadzie decyduje o losie SN i niszczę sąd – w tym wymiarze, który trzeba zniszczyć. Niszczę korupcje, układy i patologię, która tam funkcjonuje.
– Reformujemy teraz wymiar sprawiedliwości.(…) Rzeczą niebywałą jest, że to jest komisja, która decydowała i procedowała poprawki do ustawy o SN – gdzie decydowano o losie sędziów SN. Żaden sędzia SN nie uczestniczył w tym posiedzeniu. Siedziała obok mnie pani Gersdorf więc zapytałem jak to jest, że jest pani sama na sali – przecież rozstrzygamy tak ważne rzeczy. Odpowiedziała, że bali się przyjść. Okazuje się, że w sytuacji kiedy sędziowie powinni być – to odwagi cywilnej brakuje – podkreślił Kubala.
– 13 grudnia 2000 roku o 6 rano dokonano zamachu na moje życie, na moją firmę. Tego zamachu dokonał wymiar sprawiedliwości – w osobie sędziego i prokuratora, którzy w układzie korupcyjnym mieli za cel zniszczyć moją firmę. Prowadziłem wtedy salon samochodowy marki „Seat”. Byłem autoryzowanym dilerem Seata na rynku wałbrzyskim. O szóstej rano grupa 80 funkcjonariuszy – antyterrorystów i Straży Granicznej okrążyła moją firmę i mój dom. Ta spektakularna akcja zakończyła się potem aresztem, który trwał łącznie jakiś miesiąc i doprowadził do tego, że moja firma upadła. Bezprawnie siedziałem w areszcie – bo zapadł taki wyrok po 11 latach. Otrzymałem odszkodowanie za areszt – niespełna 8 tys. zł. Natomiast co do odszkodowania za mój biznes, który był warty kilkanaście milionów – Sąd Apelacyjny we Wrocławiu przyznał odszkodowanie w wysokości 153 tys. zł. Firma liczyła prawie 30 osób. Strata jest potworna, ponieważ na taką umowę jaką podpisałem z Seatem pracuje się wiele lat. Firmę prowadziłem od 1990 roku. Zawarcie umowy dilerskiej wiązało się z ogromnymi kosztami – co wiązało się z kredytami. Prognoza spłaty jest rozłożona na ileś lat, a nagle ja w jednym dniu tracę tzw. zaufanie wobec banków. Podczas postępowania prokuratura wraz ze Strażą Graniczną robiła konferencje prasowe i używano wówczas słów, że złapano przestępcę. Wykreowano mnie na przestępcę. Zamiarem było jedno – zniszczyć biznes. W czasie kiedy byłem aresztowany wszystkie banki i Seat rozwiązały ze mną umowę – powiedział Kubala.
– To wszystko skończyło się porażką prokuratury – nie potrafiono wnieść aktu oskarżenia. Wszystkie oskarżenia medialne, które zniszczyły mój wizerunek, moje dobre imię i moją firmę pokazały później, że prokuratura nie miała żadnych dowodów – podkreślił.
– To był zamach na moją firmę, w którym brał udział prokurator i sędzia!
– Prokurator Bzunek – prokurator okręgowy w Świdnicy obecnie, aresztowania dokonała sędzia Sieżyńska. Decyzja o aresztowaniu trwała 5 minut. W tak krótkim czasie miała rozstrzygnąć o moim życiu. Na stole leżało 11 tomów akt wymyślonych przez prokuraturę. Ona tego nie czytała, ale decyzję podjęła – mówił na antenie Telewizji Republika Marek Kubala.
DRUGI KOSZMAR
– Koszmar jeszcze gorszy zaczął się w momencie kiedy wystąpiłem o odszkodowanie. Zmierzyłem się z machiną Sądu Okręgowego. Układ zamknięty to jest nic. W moim przypadku bandytami są sędziowie Sądu Okręgowego w Świdnicy, którzy za wszelką cenę, wszelkimi metodami oddalali moje roszczenia odszkodowawcze, które mi się należały.
– Trzech bandytów w czarnych togach stwierdziło, że firma i tak by upadła, a aresztowanie nie miało z tym żadnego związku. Na początku myślałem, ze to niedouczone debile, ale to nie tak! To nie są debile, to wszystko było zaplanowane.