12 ton środków chemicznych, a także leki oraz upominki dla dzieci przywiózł w piątek polski samolot wojskowy do Bejrutu. To pomoc zebrana przez Papieskie Stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie (PSPKP) dla osób poszkodowanych w eksplozji jaka zniszczyła libańską stolicę 4 sierpnia br. Ksiądz Waldemar Cisło, prezes polskiej sekcji PSPKP uważa, że konieczne jest zwiększenie zaangażowania pomocowego. Chwali też ofiarność Polaków.
„Przywiezione przez nas chemikalia ufundowała firma Libella. W połowie to środki czystości takie jak proszek do prania, a w połowie środki dezynfekcyjne” – mówi ks. prof. Waldemar Cisło. „Stan sanitarny w Libanie był fatalny jeszcze przed wybuchem, a teraz sytuacja stała się wręcz katastrofalna w związku z niezwykle szybkim rozprzestrzenianiem się koronawirusa”. – dodaje. W sierpniu sytuacja Libanu pod względem ilości infekcji uległa dramatycznemu pogorszeniu, a 20 sierpnia odnotowano rekordową liczbę 605 infekcji w tym małym, zaledwie 4,5-milionowym kraju. W dodatku liczba ta nie uwzględnia zakażeń wśród uchodźców. W związku z tym od 21 lipca w Libanie wprowadzono lockdown oraz godzinę policyjną obowiązującą od 18.00 do 6.00 rano. Wcześnie wprowadzono też stan wyjątkowy.
Przywiezione chemikalia trafiły do dwóch chrześcijańskich patriarchatów tj. kościoła grecko-melchickiego oraz maronickiego, które dokonają ich dystrybucji wśród potrzebujących rodzin. Ksiądz Cisło podkreśla jednak, że PSPKP pomaga wszystkim potrzebującym bez względu na wyznawaną religię. „Najważniejszy jest człowiek. Jeśli muzułmanka zapuka do naszych drzwi i poprosi o pomoc dla siebie i jej dzieci to przecież jej nie odeślemy z kwitkiem” – mówi i dodaje, że w ten sposób uczy się ludzi wzajemnego szacunku. „Gdy muzułmanie zobaczyli, że my pomagamy też im, to Czerwony Półksiężyc zaczął pomagać również chrześcijanom tam gdzie nie docierała pomoc organizacji kościelnych”.
Pomoc przywieziona w piątek samolotem udostępnionym PSPKP przez Ministerstwo Obrony Narodowej trafi głównie do chrześcijan bo to ich dzielnice zostały zniszczone w eksplozji statku z 3000 ton saletry amonowej. „60 tys. rodzin straciło dach nad głową, większość z nich znalazła schronienie u swoich rodzin, a około 20% zamieszkała w klasztorach i szkołach” – mówi jeden z libańskich wolontariuszy PSPKP.
„Sytuacja materialna Libańczyków jest straszna i sami nie są w stanie odbudować swoich domów, a nawet zapewnić sobie i swoim rodzinom środków niezbędnych dla przeżycia” – podkreśla ksiądz Cisło. Jeszcze przed eksplozją doszło w Libanie do krachu finansowego. Kurs dolara skoczył w ciągu kilku miesięcy z 1500 libańskich dinarów do prawie 7000, a wiele rodzin straciło oszczędności całego życia. Obecnie miesięcznie można wyciągnąć z banku tylko 100 dolarów, a resztę przelicza się według oficjalnego kursu czyli wciąż 1500 dinarów za dolara.
„Już na miejscu dowiedzieliśmy się, że jest również pilna potrzeba udzielenia pomocy finansowej. Chodzi o kwotę 60 dolarów na jedną rodzinę, co pozwoli im przeżyć przez miesiąc” – dodaje prezes polskiej sekcji PSPKP. „Udało nam się przekazać kwotę, która zabezpieczy przez miesiąc 150 rodzin” – mówi ksiądz i dodaje, że ma nadzieję, iż uda się zebrać więcej by pomóc kolejnym rodzinom. „Ponadto póki co trzeba się nastawić na pomoc długofalową bo poszkodowani w wybuchu szybko nie zdołają stanąć na nogi” – podkreśla.
Ksiądz Cisło uważa, że Polacy są bardzo ofiarnym narodem i chętnie pomagają innym jeśli wiedzą na co konkretnie idzie pomoc. „Dlatego liczymy, że nasza zbiórka prowadzona poprzez zrzutka.pl powiedzie się i zdołamy zorganizować paczki żywnościowe dla 7 tys. rodzin. Jedna paczka kosztuje 40 dolarów” – mówi ksiądz Cisło.
Ministerstwo Obrony Narodowej wyśle kolejny samolot wojskowy z pomocą Papieskiego Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie już 4 września. Tym razem przywiezie on 10 ton mleka w proszku, którego zebranie wsparła fundacja Polskich Kolei Państwowych. Loty wojskowe są przy tym wykonywane w ramach wylatywania przez pilotów niezbędnego limitu godzin, a na miejscu dokonywana jest rotacja załóg.
Prezes PSPKP podkreśla również, że mieszkańcy Bejrutu wciąż nie otrząsnęli się z szoku po wybuchu. „Ta trauma długo w nich pozostanie, bo czego się można spodziewać skoro w centrum miasta po eksplozji wszędzie leżały porozrywane, zmasakrowane ciała” – mówi ksiądz Cisło. „Przynajmniej dobrze, że w tej chwili panuje spokój i wojsko przejęło pilnowanie porządku bo robi to znacznie lepiej niż wcześniej policja” – dodaje.
Patrole wojska pilnują obecnie okolic portu, a także teren tzw. „Downtown Bejrut” czyli starego centrum libańskiej stolicy, które również mocno ucierpiało w wyniku eksplozji. Downtown Bejrut zostało całkowicie zniszczone w czasie trwającej w latach 1975 – 1990 wojny domowej. Później zostało odbudowane ale życie wracało tam bardzo powoli. W ostatnich latach ożywił się jednak teren dawnego sjuku bejruckiego, który sąsiaduje z portem. Dzisiaj to znowu pustynia, a będący sercem Downtown Bejrut Place de l’Etoile jest całkowicie zablokowany i wpuszczani są tam tylko robotnicy budowlani. Obok tego placu wznoszą się dwie najważniejsze bejruckie świątynie tj. wielki meczet sunnicki oraz katedra maronicka. W tej drugiej wyleciały wszystkie witraże i uszkodzony został dach.
Polecamy Nasze programy
Wiadomości
Najnowsze
Zembaczyński wstydzi się wykształcenia. „Zagadkowe” zniknięcie Collegium Humanum z życiorysu
PIEKŁO ZAMARZŁO! Wyborcy koalicji 13 grudnia oburzeni nepotyzmem: „Nie po to walczyliśmy, K*RWA MAĆ!”
Wrocław. Polacy muszą wiedzieć, komu powierzyli fotel prezydenta
Komisja Ligi anulowała czerwoną i żółtą kartkę