Kowalewski: Oficerowie polskiego wywiadu brali udział w działaniach CIA w Starych Kiejkutach

– Przed podjęciem czynnej służby oficerowie wywiadu przysięgają, że będą stać na straży konstytucji, a ta nie dopuszcza stosowania tortur. To skandal, że w Kiejkutach nasze służby, współpracując z CIA, sprzeniewierzyły się tej zasadzie – mówił w Telewizji Republika dziennikarz śledczy Mariusz Kowalewski.
Kowalewski to były dziennikarz "Rzeczpospolitej", który badał sprawę tajnych więzień CIA w Polsce.
W Telewizji Republika komentował opublikowane wczoraj streszczenie raportu Senatu na temat więzień CIA poza granicami USA – CZYTAJ WIĘCEJ.
W raporcie czytamy m.in., że Polska (po domysłach, ponieważ autorzy raportu postanowili utajnić nazwy państw wspierających CIA w wojnie z terroryzmem, przyp.red,) w grudniu 2002 r. przyjęła dwóch więźniów: Palestyńczyka Abu Zubajdę oraz Saudyjczyka Abd al–Rahim al–Nashiriego i zaproponowała CIA zawarcie pisemnego porozumienia co do roli i odpowiedzialności CIA, którego zawarcia Agencja ta ostatecznie odmówiła.
Według raportu cztery miesiące po tym, jak punkt zatrzymań w Polsce zaczął przyjmować więźniów CIA, Polska odmówiła przyjęcia Khalida Shaykha Muhammada, jednego z planistów zamachu na WTC z 11 września 2001 r.
"Decyzja ta została cofnięta po tym, jak ambasador USA interweniował w imieniu CIA u "politycznego kierownictwa" tego państwa" – dodaje raport. "W następnym miesiącu CIA dostarczyła (...) milionów dolarów temu państwu" – czytamy w dokumencie.
"Washington Post" napisał na początku br., że ta zaciemniona w raporcie kwota to 15 mln dolarów za udostępnienie Amerykanom ośrodka w Kiejkutach. – To tylko fakt medialny. Prokuratura, najpierw ta w Warszawie, a teraz krakowska, nigdy tych doniesień nie potwierdziły. W aktach mówi się o "pakunku". Jego przyjęcie przez polską stronę odbieram jak przyjęcie łapówki – powiedział Kowalewski.
Dodał, że polska Prokuratura zwróciła się do USA o przekazanie jej senackiego raportu. – Zobaczymy, jak będzie, bo współpraca między organami ścigania obu krajów układa się różnie – ocenił.
Kowalewski tłumaczył, na czym polegał mechanizm przerzucania więźniów do Polski. – Korzystano z pozostającego pod kontrolą wojska lotniska w Szymanach, oddalonego od Starych Kiejkut o zaledwie 40 km. Wówczas lotnisko to było cały czas czynne, więc przylatujące tam samoloty nie wzbudzały niczyich podejrzeń. Nikt też nie zdziwił się, gdy w 2003 r. na płycie lotniska, które przyjmowało dotychczas tylko małe statki, wylądował ogromny Boeing 777 – wyjaśnił dziennikarz.
Z jego ustaleń wynika, że często samoloty markowały lądowanie w Warszawie i ostatecznie leciały do Szyman. Niektóre miały w stolicy międzylądowanie.
– Polskie służby, współpracując z CIA, przetrzymywały w Starych Kiejkutach łącznie 7 osób. Na pewno wiemy o Zubajdzie, Muhammadzie i al–Nashirim – doprecyzował.
Kowalewski jest przekonany, że rola polskich oficerów nie ograniczała się tylko do pilnowania willi gdzie mieli być przetrzymywani zatrzymani przez CIA, ale wręcz do bezpośredniego zadawania tortur więźniom, – W śledztwie Prokuratury warszawskiej jeden z oficerów zeznał, że w pewnym momencie jego wartę z kilkugodzinnej zmieniono w 24–godzinną. To zniszczyło jego małżeństwo – żona nie chciała uwierzyć, że jej mąż tak długo pełni służbę. Myślała, że ma kochankę. Oficer ten na przesłuchaniach wylał wiele żółci – powiedział dziennikarz.
Najnowsze

Ważna informacja dla klientów sklepu Republiki. Jest nowe konto na Facebooku

Piotrków Trybunalski nie chce centrum dla migrantów. Ludzie Tuska grożą obcięciem unijnych dotacji

Iga Świątek wraca do Madrytu. Rewanż z Ealą na otwarcie turnieju
