Opozycyjni kandydaci w tegorocznych wyborach prezydenckich zajadle atakowali ubiegającego się o reelekcję prezydenta Andrzeja Dudę.
Szczególnie wyraźne były tarcia między Andrzejem Dudą a liderem PSL, Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem. Prezes PSL przyszedł na debatę uzbrojony... w długopis.
Władysław Kosiniak-Kamysz nawiązał bowiem do podpisania przez Lecha Wałęsę porozumień sierpniowych. Były prezydent użył do tego wielkiego, czerwonego długopisu z wizerunkiem Jana Pawła II. Jak mówił prezes PSL, dawniej długopis służył do obalania ustroju.
– Dzisiaj długopis stał się symbolem wiernopoddańczej polityki Andrzeja Dudy wobec Jarosława Kaczyńskiego i te ramy ustrojowe na to pozwoliły- powiedział Kosiniak-Kamysz, wymachując długopisem podobnym do tego, jaki miał Lech Wałęsa, tyle że z wizerunkiem prezesa PiS, Jarosława Kaczyńskiego.
Internauci kpili, że w ten sposób wybory można było wygrać w… 1997 roku.
Z kolei Robert Biedroń atakował nie tylko prezydenta Andrzeja Dudę, ale i byłego szefa MON, Antoniego Macierewicza, który tej funkcji nie pełni już prawie od 2,5 r. Zdążył jednak stworzyć Wojska Obrony Terytorialnej, które dziś bardzo pomagają osobom dotkniętym epidemią koronawirusa (nie tylko zakażonym, ale i przebywającym na kwarantannie czy dotkliwie odczuwającym skutki izolacji).
– Gdy pan prezydent z panem Macierewiczem bawią się ołowianymi żołnierzykami w armię, ludzie mówią, że prawdziwym problemem jest susza, pandemia, kryzys gospodarczy. To są prawdziwe problemy Polek i Polaków. Nie potrzebujemy F-35, bo one nie ugaszą pożary w Biebrzy- podkreślił.
Kandydat Lewicy zapowiadał również, że nie będzie „klękał przed biskupem, jak oni wszyscy”. Biedroń atakował pozostałych kandydatów w kwestiach światopoglądowych.