Koniec Lisa w TVP, koniec demokracji? "To, co nas teraz czeka, dla wielu może być ciężkie"
Głowy do góry, będzie dobrze. Polska znowu będzie demokratyczna, tolerancyjna i uśmiechnięta – tymi słowami Tomasz Lis zakończył swój ostatni program na antenie TVP2 i pożegnał się z widzami.
Gośćmi ostatniego programu "Tomasz Lis na żywo" byli Bronisław Komorowski, Lech Wałęsa, Włodzimierz Cimoszewicz i Marek Belka. To, w jaki sposób potoczyła się rozmowa było do przewidzenia. Pojawiły się wypowiedzi o braku demokracji, państwie autorytarnym i sposobach "odzyskania" Polski.
– Dziś pierwszy raz mamy do czynienia z monopolem jednej siły politycznej – powiedział prezydent Komorowski odnosząc się do faktu, że PiS decyzją Polaków jako pierwsza partia po 1989 roku dostała możliwość samodzielnych rządów. Komorowski wskazał, że rząd PO był rządem koalicyjnym. Jak dodał, pełnia władzy daje pokusę do tego, aby nie szukać kompromisów, co rząd pokazał m.in przez swoje decyzje dotyczące TK.
Komorowski zaznaczył, że nie podważa wyników wyborów, jednak "problem polega na tym, że PiS wygrało w ramach pewnego systemu, w ramach konstytucji, a teraz narusza konstytucję". – Wierzę w to, że obronimy demokrację. Wierzę, że nie tylko obronimy te fundamenty demokratyczne, ale też wyjdziemy z tej konfuzji politycznej – mówił były prezydent, który podkreślił, że PO już raz udało się odbudować Polskę ze "zgliszcz" po rządach PiS, LPR i Samoobrony.
Z kolei inny były prezydent - Lech Wałęsa - przekonywał, że ludzie są przerażeni tym, co dzieje się w kraju i należy to wykorzystać, bo demokracja to udział. Na pytanie zaniepokojonego Lisa, kiedy ludzie się obudzą, odpowiedział: "Teraz jest zima. Poczekajmy do lata, niech zrobi się cieplej".
Nieco mniej krytyczny wobec PiS był były premier Marek Belka. Przyznał, że do obietnic tej partii ma stosunek zindywidualizowany. Stwierdził, że jednym z rozsądnych rozwiązań jest np. zwiększenie kwoty wolnej od podatku, ale jest przeciwny obniżeniu wieku emerytalnego.
W narrację prowadzącego program wpisał się jednak ostatni gość Włodzimierz Cimoszewicz, w którego ocenie, jeśli PiS wprowadzi wszystkie zapowiedziane zmiany, będzie można zadać pytanie, czy wciąż mamy w Polsce państwo prawa. Były premier wyraził przekonanie, że rząd ma "większy projekt zmieniania Polski w kierunku państwa autorytarnego". Jak mówił, może to się udać, bo nie funkcjonują mechanizmy, które mogłyby to uniemożliwić większość parlamentarnej.
– Nikt nie obroni demokracji, jeśli nie obronimy jej sami – zaapelował.
Na koniec prowadzący program zwrócił się z apelem do widzów.
– Wydawało się, że wolność i demokrację mamy na zawsze. Okazało się jednak, że nic nie ma na zawsze. To, co nas teraz czeka dla wielu może być ciężkie. Los Polaków nie zależy jednak od jednego ani drugiego polityka, ani partii. Będziemy mieć tyle wolności, ile sobie wywalczymy. Wszystko jest w naszych głowach i naszych sercach. Głowa do góry i do zobaczenia – zakończył Lis.