Nie milkną komentarze po akcji „Nie świruj, idź na wybory”, która wywołała powszechną krytykę nawet ze strony rzecznika praw obywatelskich Adama Bodnara. Powszechnie uznano ten sposób prowadzenia kampanii wyborczej za obrażanie ludzi chorych psychicznie i powielanie stereotypów – pisze w najnowszej „Gazecie Polskiej Codziennie” Ryszard Kapuściński.
Teraz ci, którzy brali udział w tej kampanii, zarzekają się, że nie chcieli nikogo dyskryminować i obrażać. Czyżby?
To może warto przypomnieć początki takich akcji i pojęcie „moherowe berety”, przypisane przede wszystkim słuchaczom Radia Maryja. Pamiętamy 2006 r. i błękitny marsz zorganizowany przez PO, na którym niesiono portrety śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego ze sznurem na szyi i tłuszczę skandującą hasła: „Spie…aj, dziadu” itd. I akcję z 2007 r.: „Idą wybory. Uratuj kraj. Zabierz babci dowód”.
To przecież to samo środowisko rozsyłało e-maile i SMS-y, obrażając i dzieląc Polaków. Kto w 2010 r. z zadowoleniem przypatrywał się dziczy, która sikała na znicze pod krzyżem w Warszawie i układała krzyże z puszek po piwie?
Teraz to tylko kontynuacja wielu akcji mających na celu skłócenie i podzielenie Polaków oraz wykorzystanie tej sytuacji dla własnych celów politycznych.
Więcej interesujących tekstów w najnowszej "Codziennej".
Serdecznie polecamy wtorkowe wydanie „Codziennej”.
— GP Codziennie (@GPCodziennie) September 23, 2019
Więcej na https://t.co/1HYRtWiDJA #GPC pic.twitter.com/Vxsvzlho5H
Czytaj także:
Czarzasty odleciał! Dziękował za wyzwolenie... Armii Czerwonej