Tuż po zakończeniu konferencji komisji smoleńskiej gościem w programie „Republika na żywo” była Dorota Kania publicystka Gazety Polskiej.
Informacje podane przez komisję smoleńską okazały się bardzo niepokojące, wręcz szokujące. Kania zauważyła, że są one potwierdzeniem publikacji z ostatnich 6 lat mediów prawicowych, takich jak Gazeta Polska, Gazeta Polska Codziennie, portal Niezależna.pl, Telewizja Republika, tygodnik Do rzeczy. Dziennikarze tych mediów alarmowali, że źle się dzieje przy wyjaśnianiu katastrofy smoleńskiej.
– Wniosek płynący z tej konferencji jest jeden, potwierdziło się namacalnie, dowodowo, empirycznie to, co wiedzieliśmy intuicyjnie od kilku lat, to co fragmentarycznie przedstawił nam zespół smoleński pod kierownictwem A. Macierewicza, który nie miał przecież dostępu do wszystkich materiałów. – mówiła Dorota Kania.
– Są dowody na to, że raport został sfałszowany i to nie ulega żadnym wątpliwościom. Mówienie, że jest inaczej jest zwykłym kłamstwem. To co robi pan Maciej Lasek mówiąc, że polscy specjaliści mieli dostęp do szczątków Tu-154M jest kłamstwem, dlatego, że tak nie było. – podkreśla publicystka i dodaje: – W komisji Jerzego Millera dokonało się globalne fałszerstwo.
Na pytanie jakie konsekwencje mogą zostać wyciągnięte od osób odpowiedzialnych za to jak to śledztwo przebiegało, Kania odparła: – Nie jestem prawnikiem, ale wiem, że jest coś takiego jak przestępstwo urzędnicze i trzeba pociągnąć odpowiednich ludzi do odpowiedzialności. Mamy dowody, są nagrania, to nie są żadne teorie spiskowe. Czarne skrzynki były fałszowane, wycinano i klejono fragmenty. To jest coś niebywałego!
– 28 kwietnia 2010 roku Jerzy Miller powiedział, że raport polski i rosyjski muszą być zgodne. Poddaliśmy się stronie rosyjskiej i były celowe fałszerstwa, fałszowanie przebiegu katastrofy, fałszowanie zapisów rozmów, czarnych skrzynek. Kiedy kilka lat temu specjaliści z zespołu pana ministra Macierewicza mówili, że brakuje iluś tam sekund, strona przeciwna śmiała się z tego i żądała dowodów. Teraz mamy dowody. –powiedziała dziennikarka.
– Odsyłam państwa do tego co się wydarzyło po zbrodni katyńskiej, jak się zachowywał Stalin, Rosjanie. Mówili jaka zbrodnia, oni uciekli, wyjechali. Wszyscy się wtedy śmiali, okazało się że ta zbrodnia była. 70 lat później rozpada się polski samolot w tym samym miejscu na tysiące części i słyszymy szyderczy śmiech ówczesnego mainstreamu „jaki zamach?”. Z roku na rok jest coraz więcej osób, które nie są pewne co się stało w Smoleńsku. – zauważyła Kania.
– O tym, ze to nie była zwykła katastrofa świadczy to, co zostało dzisiaj ujawnione. Gdyby to była zwykła katastrofa, to po co byłoby fałszowanie czarnych skrzynek, wmawianie ludziom, że wszystko było w porządku? Dlaczego nie byliśmy informowani na bieżąco? Czemu Rosja nie oddaje wraku? – zastanawiała się publicystka, a po chwili dodaje: – Już nie mówię co by było gdyby samolot z prezydentem innego państwa rozbił się na terenie obcego kraju, np. samolot prezydenta USA.
– Jak rozmawiałam ze specjalistami od Rosji, to oni mówią, że ten pozorny bałagan jest zaplanowany, a w środku jest najnowocześniejszy sprzęt i absolutny porządek. Rosjanie pośpiesznie sprzątali teren katastrofy, są na to zeznania.
– Czy Rosjanie oddadzą nam wrak? – zastanawiała się Kania. – Śmiem wątpić, że nie. Ile lat minęło, żebyśmy uzyskali archiwa, katyńskie i nie tylko? Czy trzeba będzie czekać kolejne kilkadziesiąt lat, nie wiem.
– Było kilka pieczeni na jednym ogniu: dzielenie polskiego społeczeństwa, sprawa polityki międzynarodowej, wtedy porozumienia między Niemcami, a Rosją. Tusk jest pod bardzo silnym wpływem Merkel. Było podane opinii międzynarodowej, że Polska zgadza się ze stwierdzeniami Rosji.
– Zupełnie niedawno Kamiński ujawnił, że w ABW były prowadzone działania służb specjalnych wobec własnego społeczeństwa, które chciało się pomodlić. – kontynuowała Kania w sprawie dzielenia polskiego społeczeństwa.
– Jest pewien margines społeczeństwa, który będzie kontestował to co się teraz dzieje w Polsce, to są jakieś popłuczyny po kodzie. – odpowiedziała publicystka na pytanie o grupy zakłócające seanse filmu „Smoleńsk”. – Film „Smoleńsk” to studium kłamstwa, tego co media ówczesnego głównego nurtu zrobiły po katastrofie, a to było straszne. Zresztą powstanie nowych mediów po 2010 roku, to była odpowiedź na ten rozlew kłamstwa.
– Liczę na to, że film i nowe badania komisji spowodują, że więcej osób zobaczywszy twarde dane naukowe zmieni swoje nastawienie. – wyraziła nadzieję Kania.
– Skala kłamstw, oszustw jest ogromna, np. już we wrześniu 2010 polskie władze miały info o tym, że zamieniono ciało prezydenta Kaczorowskiego, a ekshumacja była wiele miesięcy później, dlaczego to było zatajone? – pytała dziennikarka.