- Komisja weryfikacyjna wezwała prezydenta Warszawy, a tę funkcję sprawuje Hanna Gronkiewicz-Waltz. Nie wezwała jej w charakterze prywatnym, a jako urzędnika. Jej obowiązkiem jest stawić się osobiście. Nie damy się zastraszyć politycznymi konsekwencjami. Jeśli nie stawi się, komisja rozpatrzy co należy zrobić, jest kilka możliwości - powiedział w programie "Prosto w oczy" członek komisji weryfikacyjnej ds. afery reprywatyzacyjnej Sebastian Kaleta.
Sebastian Kaleta mówił o wezwaniu przed komisję weryfikacyjną ds. afery reprywatyzacyjnej prezydent Warszawy i komentował dążenie do uniknięcia stawienia się Hanny Gronkiewicz-Waltz przed komisją. - Komisja weryfikacyjna wezwała prezydenta Warszawy, a tę funkcję sprawuje Hanna Gronkiewicz-Waltz. Nie wezwała jej w charakterze prywatnym, a jako urzędnika. Jej obowiązkiem jest stawić się osobiście. Nie damy się zastraszyć politycznymi konsekwencjami. Jeśli nie stawi się, komisja rozpatrzy co należy zrobić, jest kilka możliwości – powiedział Sebastian Kaleta.
- Stawienie się Hanny Gronkiewicz-Waltz poparła cała komisja, w tym przedstawiciele opozycji. Przedstawiciel PO nie protestował, a wstrzymał się od głosu – dodał.
- Jest to zadziwiająca postawa pani prezydent. Jeśli wszystko było w porządku, o czym mówiła w mediach, gdy afera reprywatyzacyjna nie była tak szeroko komentowana medialnie i działania prokuratury były w początkowej fazie, to w jej najlepiej pojętym interesie jest przedstawienie komisji stanowiska miasta. Wydaje mi się, że opinia publiczna, która zobaczy, jakie pytania padną i jakie odpowiedzi zostaną udzielone ocenią charakter działań pani prezydent - podkreślił członek komisji weryfikacyjnej.
- Biuro Gospodarowania Nieruchomościami podległe prezydent Warszawy wydawało decyzje zwrotowe nieruchomości. Działania prokuratury i efekty tych działań wskazują, że coś złego działo się za prezydentury HGW w ratuszu i komisja musi ustalić, z jaką skalą nieprawidłowości mamy do czynienia i jaki był w tym udział pani prezydent. Prezydent jeszcze niedawno twierdziła, że to była nie „dzika", a normalna reprywatyzacja. Więc jeśli uważa, że było normalnie, to ma obowiązek bronić swojego urzędu - zaznaczył Kaleta.