"Komisje wyborcze nie mogą zadawać wyborcom pytania, czy chcą pobrać kartę do referendum, do Sejmu, czy do Senatu", podkreśliła dziś w trakcie konferencji prasowej Państwowa Komisja Wyborcza.
O godz. 7 rano rozpoczęło się głosowanie w wyborach parlamentarnych - w których wybierzemy 460 posłów i 100 senatorów - oraz w referendum ogólnokrajowym. Do zakończenia głosowania o godz. 21, trwa cisza wyborcza i referendalna. Do głosowania w wyborach uprawnionych jest 29 mln 91 tys. 533 wyborców; wybory odbędą się w 31 tys. 497 obwodach głosowania.
Na pierwszej niedzielnej konferencji PKW, która odbyła się o godz. 10, przekazano informacje dotyczące rozpoczęcia wyborów, trudności w pojedynczych lokalach oraz odnotowanych incydentów. Nie przekazano danych o frekwencji; ma być ona przekazywana przez okręgowe komisje wyborcze na godzinę 12 i na godzinę 17. Kolejną konferencję PKW zaplanowano na godz. 13.30.
Przewodniczący PKW Sylwester Marciniak poinformował, że "jak na razie wybory przebiegają spokojnie, głosowanie odbywa się bez znaczących problemów i incydentów". Przekazał, że okręgowe komisje poinformowały o kilku zdarzeniach.
Jak mówił, w Legnicy w lokalu jednej z obwodowych komisji wyborczych nie było energii elektrycznej, ale awaria została już usunięta. Jak dodał, okręgowa komisja w Słupsku powiadomiła PKW, że w jednej z obwodowych komisji znalazły się błędne spisy wyborców, ale urząd wydrukował już poprawne spisy i niezwłocznie dostarczył do komisji. Również w tym okręgu w jednej z miejscowości - i w lokalu komisji wyborczej - brakowało energii elektrycznej, ale awaria ta także została już usunięta - wyliczał szef PKW.
Wiceprzewodniczący PKW Wojciech Sych poinformował, że według informacji uzyskanych od Komendanta Głównego Policji - z danych na godz. 6 rano - odnotowano trzy przestępstwa określone w Kodeksie karnym - jedno z art. 190 par. 1 kk - groźba karalna, z art. 249 par 2 - zakłócenie przebiegu wyborów, art. 267 - podłączenie do sieci teleinformatycznej.
"Nie odnotowano żadnych przestępstw z Kodeksu wyborczego, ani z ustawy o referendum ogólnokrajowym" - przekazał Sych. Dodał, że jeśli chodzi o wykroczenia - stwierdzono 13 przypadków usuwania lub uszkadzania ogłoszeń oraz jeden przypadek nieobyczajnego napisu czy rysunku. Jak przekazał Sych, odnotowano także cztery przypadki umieszczania plakatów i haseł wyborczych i 29 przypadków prowadzenia agitacji w czasie ciszy wyborczej. "Łącznie odnotowano, gdy chodzi o wykroczenia, zarówno z Kodeksu wykroczeń jak i z Kodeksu wyborczego, 144 przypadki" - podsumował Sych.
Sylwester Marciniak podkreślił, że na przeszło 30 tys. obwodowych komisji wyborczych i na ponad 260 tys. członków komisji nie ma jakiś nietypowych zdarzeń. "Można powiedzieć, że wybory przebiegają bardzo spokojnie i mam nadzieję, że tak będzie do końca" - powiedział szef PKW.
Przedstawiciele PKW pytani byli, o to, że członkowie niektórych komisji wyborczych pytają wprost wyborców, czy chcą pobrać kartę referendalną, czy to jest w tym przypadku złamanie ciszy referendalnej.
"Niewłaściwe jest zadawanie pytania, czy chce pan kartę do referendum, czy do Sejmu, czy do Senatu. Jeżeli wyborca zjawił się w lokalu wyborczym to chce głosować. Dopiero jeżeli wyraźnie odmówi odbioru którejkolwiek z kart, to wówczas komisja w uwagach zaznaczy taką informację" - podkreślił Marciniak.
Szefowa Krajowego Biura Wyborczego Magdalena Pietrzak podkreśliła, że członkowie komisji wyborczych byli szkoleni w tej kwestii. "W wytycznych Państwowej Komisji Wyborczej szczegółowo opisana jest procedura. Po stwierdzeniu tożsamości wyborcy i odnalezieniu go na spisie komisja wydaje wszystkie karty do głosowania, czyli w dniu dzisiejszym trzy: do Sejmu, Senatu i referendum. W momencie, kiedy wyborca stwierdzi, że nie chce brać udziału w którymkolwiek z tych głosowań, to komisja mu takiej karty nie wydaje. Kartę zostawia, a w odpowiedniej rubryce - +uwagi+ - musi odnotować ten fakt, pisząc której karty wyborca nie odebrał" - wyjaśniła Pietrzak.
Zaznaczyła, że obwodowe komisje wyborcze, "to są nieprofesjonalne ciała, które są doraźnie powoływane na dane wybory i w związku z tym różne sytuacje się zdarzały i zdarzają, i mogą się zdarzyć". "Często nawet bym nie szukała tutaj jakiejś złośliwości, albo niecnych zamiarów, tylko raczej ułatwienia sobie pracy po prostu. Moim zdaniem, to z tego bardziej wynika" - mówiła Pietrzak odnosząc się do pytań o wydanie karty referendalnej.
"Okręgowe komisje wyborcze monitorują prace obwodowych komisji wyborczych. Jeśli dostaniemy sygnały od konkretnych komisji, to takie komisje będą pouczone, że nie należy tak postępować" - powiedziała Pietrzak.
W mediach społecznościowych w niedzielę pojawiły się wpisy, o tym że wyborcy są pytani przez członków komisji, czy chcą dostać kartę do głosowania w referendum.
Przewodniczący PKW przekazał też, iż obwodowe komisje otrzymują najczęściej karty dla 90 proc. wyborców, ale jeżeli w danym lokalu zabraknie kart, to są rezerwy, które można w razie potrzeby dostarczyć. "Wydrukowano 100 proc. kart wedle liczby wyborców. Obwodowe komisje otrzymują najczęściej karty dla 90 proc. wyborców. Jeżeli w danym lokalu zabraknie kart, to są rezerwy, które można dowieźć" - tłumaczył Marciniak.
Jak dodała szefowa Krajowego Biura Wyborczego, nie wiadomo w jakich miejscach będą głosować osoby, które pobierały zaświadczenia uprawniające do głosowania poza miejscem zamieszkania, mogą na ich podstawie głosować w każdym obwodzie. Pietrzak zaznaczyła, że już przed wyborami niektóre gminy wiedziały, że będą się cieszyć większym zainteresowaniem wyborców głosujących na zaświadczenia, np. gminy turystyczne jak Kołobrzeg, Mielno, czy też niektóre w okolicach Warszawy.
"Okręgowe Komisje Wyborcze musiały przeanalizować sytuację na swoim terenie i w takich przypadkach drukowano nawet ponad 100 proc. Karty te są w rezerwie Okręgowych Komisji Wyborczych, które w razie potrzeby będą uruchamiać te nakłady" - wyjaśniła szefowa KBW
Polecamy Nasze programy
Wiadomości
Najnowsze
Aktorka martwi się o Amerykanów, którzy „nie mają możliwości ucieczki"
Kurski: jednego dnia Sutryk popiera Trzaskowskiego, drugiego przychodzi po niego CBA. To sprawka Tuska.
Gembicka: Tusk pręży muskuły i mówi, że nie wpuści migrantów, a za plecami Polaków zgadza się na wszystko
Ujawniamy! To im Sutryk zafundował studia. ZOBACZ!