– Państwo zdało egzamin, jak mówił prezydent Komorowski, ale w cudownym mataczeniu, zacieraniu śladów, przeinaczaniu faktów i dezinformacji. Jeśli chodzi rewelacje, o których mówi minister Macierewicz, to są one łudząco podobne do sytuacji z moją mamą, gdzie byłem przez dwa lata przekonany, że leży ona w naszym rodzinnym grobie – mówił w "Zadaniu Specjalnym" Janusz Walentynowicz, syn śp. Anny Walentynowicz, komentując najnowsze fakty związane z katastrofą smoleńską.
Gośćmi "Zadania Specjalnego" Anity Gargas byli członkowie rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej: Ewa Kochanowska wdowa po śp. Januszu Kochanowskim, Magdalena Merta wdowa po św. Tomaszu Mercie oraz Janusz Walentynowicz syn śp. Anny Walentynowicz.
Jak ujawnił minister obrony narodowej Antoni Macierewicz, zarówno przewodniczący Jerzy Miller jak i szef prokuratury wojskowej Krzysztof Parulski wiedzieli, że w zespołach kluczowych dla funkcjonowania samolotu mogła być wada fabryczna, mogąca doprowadzić do katastrofy. Nie powiedziano o tym fakcie nawet osobom zasiadającym w komisji badającej przyczyny katastrofy. Ponadto, jak ujawnił szef MON, skrzynka parametrów lotniczych ATM nie została podjęta z miejsca katastrofy w porozumieniu ze stroną polską, nie wiadomo w jakim terminie Rosjanie znaleźli tę skrzynkę i wydobyli ją z gruzowiska. Polscy specjaliści oczekujący na tę skrzynkę, otrzymali od Rosjan zupełnie inną część, a, jak zaznaczał minister, "trudno pomylić te dwa przyrządy". Dopiero dwa dni później 17 kwietnia do polskich ekspertów dotarła właściwa część.
Minister Macierewicz ujawnił również, że zarówno Jerzy Miller, jak i prokurator Parulski już we wrześniu 2010 roku wiedzieli, że ciała kilku ofiar, w tym prezydenta Kaczorowskiego i Anny Walentynowicz, zostały zamienione.
"Państwo zdało egzamin z mataczenia"
– Nie dziwię się temu, co mówi minister Macierewicz. Państwo zdało egzamin, jak mówił prezydent Komorowski, ale w cudownym mataczeniu, zacieraniu śladów, przeinaczaniu faktów i dezinformacji. Jeśli chodzi o tego typu rewelacje, o których mówi minister, to są one łudząco podobne do sytuacji z moją mamą, gdzie byłem przez dwa lata przekonany, że leży ona w naszym rodzinnym grobie. Płk Ireneusz Szeląg w sposób perfidny po prostu nas okłamał, mówiąc, że ekshumacje przeprowadzają tylko po to, żeby rozwiać nasze wątpliwości. Mnie jeszcze napiętnowali tym, że niby błędnie rozpoznałem mamę – komentował syn śp. Anny Walentynowicz. – Do dzisiaj jesteśmy pewni, że w naszym rodzinnym grobie nie spoczywa moja mama – podkreślał.
– Sposób działania i komisji Millera i Rosjan jest taki sam – zaciemnić obraz na maksa – dodawał.
– Nie widzę innego wytłumaczenia, niż zła wola. Być może zbliżające się wybory w 2011 roku spowodowały pragnienie utajnienia, ukrycia stanu państwa i tego koszmaru związanego z wydarzeniami ze Smoleńska – oceniła z kolei Magdalena Merta.
– Tego rodzaju mistyfikacja nie mogła się odbyć bez wiedzy i aprobaty najwyższych osobistości w państwie. Zaskakujące jest, jak niewiele Donald Tusk wiedział o tej katastrofie. Uderzające było to, jak on nie wiedział, o co rodzinom chodzi. Miał postawę człowieka całkowicie znudzonego tematem – stwierdziła wdowa po śp. Januszu Kochanowskim.