Harczuk o spaleniu tęczy: Oczywiste było, że coś się stanie
O tęczy stojącej na warszawskim pl. Zbawiciela oraz stolicy "przed i po" referendum w sprawie odwołania prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz, opowiadał dla Telewizji Republika Przemysław Harczuk, redaktor naczelny serwisu telegraf24.pl
W porannym programie Telewizji Republika dziennikarz opowiadał o dynamice wydarzeń w Warszawie, w odniesieniu do referendum w sprawie odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz. - Przed referednum nikt na przykład nie mowił o zablokowaniu trasy AK, która została zablokowana 3 dni po (referendum - przyp.red.) - tłumaczył Harczuk.
Jak dodał, okres przed głosowanie był momentem skupienia się władz stolicy na "ocieplaniu" wizerunku pani prezydent. Kolejnym przykładem tych działań było zatrudnienie na stanowisku szefa wydziału estetyki krytyka architektury Grzegorza Piątka, który miał być symbolem zmian i otwartości na dialog.
Piątek zrezygnował z tej funkcji wczoraj, po zaledwie trzech miesiącach pracy. -Przekonałem się, że moje nazwisko może służyć za listek figowy, do uwiarygodnienia decyzji, z którymi nie mam nic wspólnego. Nie planowałem kariery urzędniczej. Przychodziłem zrobić coś dla miasta - mówił w wywiadzie dla Gazety Wyborczej.
Harczuk odniósł się także do spalonej tęczy na pl. Zbawiciela. Jak mówił "zostawiając sprawę jej estetyki i idei, która stoi za jej budową", która zdaniem publicysty jest prowokacją wobec środowisk konserwatywnych, Harczuk zwrócił uwagę, że kilka dni przed 11 listopada "tęcza została wyremontowana za spore pieniądzę (...) i oczywiste było, że coś się stanie". - Z tego co wiem, też nie była specjalnie pilnowana - mówił dalej dziennikarz, odnosząc się do spalenia instalacji. Dziennikarz podkreślił także, że zgodnie z zapowiedziami władz miasta odbudowana tęcza ma zostać oddana, w okresie świątecznym, czyli tuż przed zabawą sylwestrową.
zm, Telewizja Republika, fot. Telewizja Republika