- Jedną z konsekwencji politycznych ataku jest wzrost napięcia w stosunkach amerykańsko-rosyjskich. Rosjanie wskazuje, że istniało prawdopodobieństwo wojny, dlatego atak USA był tak precyzyjny. Rosja doznaje kolejnych rozczarowań, bo wiele obiecywała sobie po administracji Trumpa. Jeśli chodzi o politykę amerykańską, Putin ma same rozczarowania – nominację Mattisa, politykę Tillersona i ogółem stosunek USA do imperialnych poczynań Rosji - powiedział w rozmowie z Tomaszem Sakiewiczem Jarosław Guzy, ekspert ds. międzynarodowych w programie "Wolne głosy wieczorem".
- Broń chemiczna nie rozstrzyga o konflikcie w Syrii, a jest „dodatkiem”, który stosował Asad już wcześniej, służyła ona terroryzowaniu ludności. Zwycięstwo wojsk Asada ze wsparciem Rosji jest prawdopodobne, więc mord ludności cywilnej świadczy o tym, że był to akt terroru wobec własnego społeczeństwa, ale przede wszystkim był to pokaz bezczelności. Stany Zjednoczone były już za czasów Obamy o krok od interwencji w Syrii ze względu na broń chemiczną. Asad miał zlikwidować arsenał. Rosjanie na pewno wiedzieli o ataku chemicznym i mieli świadomość konsekwencji, ale nie spodziewali się chyba tak zdecydowanej odpowiedzi – powiedział Jarosław Guzy.
- Działania militarne takie jak w Syrii muszą być koordynowane, ustalono pewne parametry techniczne komunikacji w 2015 r., aby uniknąć nieporozumień. Istnieje techniczny kanał komunikacji, ustalający strefy działania, zwłaszcza sił lotniczych, gdyż lata tam wiele samolotów różnych krajów i armii. Z tego co wiemy, ten kanał techniczny został wykorzystany do uprzedzenia Rosjan i sił Asada o operacji militarnej. Znano miejsce i to, że atak będzie mocny, zdecydowany. Liczba ofiar na zbombardowanym lotnisku wskazuje, że zdawali sobie z tego sprawę i Rosjanie i Syryjczycy. Była to operacja precyzyjna, nie wymierzona w obiekty cywilne i ludność cywilną, zginęło kilka osób personelu militarnego i zniszczono lotnisko – ma to wymiar faktyczny, ale też wymiar symboliczny – dodał ekspert ds. międzynarodowych.
- Jedną z konsekwencji politycznych ataku jest wzrost napięcia w stosunkach amerykańsko-rosyjskich. Rosjanie wskazuje, że istniało prawdopodobieństwo wojny, dlatego atak USA był tak precyzyjny. Rosja doznaje kolejnych rozczarowań, bo wiele obiecywała sobie po administracji Trumpa. Jeśli chodzi o politykę amerykańską, Putin ma same rozczarowania – nominację Mattisa, politykę Tillersona i ogółem stosunek USA do imperialnych poczynań Rosji – podkreślił Jarosław Guzy.
- Można spodziewać się ze strony Rosji symbolicznych kroków, przesunięć wojsk, infrastruktury. Na pewno będzie retoryka groźby i szantażu, może próba zwiększenia napięcia na wschodzie Ukrainy, ale nie sądzę, że będzie się to wiązać z jawną agresją militarną. Te same problemy, na które odpowiedzią był szczyt NATO w Warszawie, może się pogłębić. NATO musi wykazać, że Rosja nie ma co liczyć na awantury militarne, bo może spotkać się z ostrą odpowiedzią. Rosja jest w kiepskim stanie wewnątrz, nie stać jej na imperialną politykę wykraczającą poza to, co zrobiła w ostatnich latach – zaznaczył rozmówca Tomasza Sakiewicza.