Tzw. konwencja antyprzemocowa jest sprzeczna ze zdrowym rozsądkiem. Już nie wspomnę o tym, że mija się z wartościami chrześcijańskimi i konstytucyjnym modelem rodziny – mówił na antenie Telewizji Republika Jarosław Gowin z Polski Razem. Polityk stwierdził, że konserwatywni politycy PO dali się zastraszyć Ewie Kopacz tym, że nie znajdą się na listach wyborczych i dlatego głosowali za przyjęciem konwencji.
– To, że Ewa Kopacz groziła posłom nieumieszczeniem na listach wyborczych jest oczywiste, z całą pewnością w kuluarach sączono tego typu informacje – stwierdził Gowin. Jego zdaniem, doskonałym tego przykładem jest senator Jan Rulewski. – Widać po nim, jak groźba nieumieszczenia na listach wygina ludziom polityczny kręgosłup – uznał polityk.
Gowin przewidywał, że prezydent Komorowski może zdecydować o skierowaniu ustawy do Trybunału Konstytucyjnego.
– Nie zdziwiłbym się, gdyby prezydent skierował projekt do Trybunału Konstytucyjnego i uchylił się w ten sposób od odpowiedzialności – mówił. – Przy różnych słabościach Bronisława Komorowskiego, on jest człowiekiem dość zdroworozsądkowym, a ta konwencja jest sprzeczna ze zdrowym rozsądkiem – dodał.
Zdaniem polityka, Ewa Kopacz próbuje dokonać przeszeregowania w polskim parlamencie, tak żeby w jego skład wchodziły tylko trzy obozy partyjne: Platforma Obywatelska, Polskie Stronnictwo Ludowa i Prawo i Sprawiedliwość.
– Myślę, że Ewa Kopacz chce dojść do lewej ściany. To próba wypchnięcia skrajnych ugrupowań, jak partia Palikota. Jej stratedzy uznali, że najlepszym układem jest trójpolówka PO-PSL-PiS – stwierdził. – W takim układzie PSL zawsze stanie przy PO. Jeżeli w Sejmie pozostanie SLD, to może okazać się, że będzie chciało poprzeć mniejszościowy rząd PiS-u – tłumaczył.