Gowin: Po sprawie Milewskiego dostałem jasny sygnał, by nie wtrącać się do sądownictwa

- Andrzej Seremet od początku jest w niekomfortowej sytuacji - mówił w Telewizji Republika były minister sprawiedliwości a obecnie poseł niezrzeszony Jarosław Gowin.
Ta ustawa daje mu paradoksalnie bardzo wąskie kompetencje. Z jednej strony daliśmy Prokuratorowi Generalnemu niezależność, a z drugiej postawiliśmy na jej czele urzednika - wyjaśnia polityk. Byłego ministra sprawiedliwości nie dziwi też brak przyjęcia sprawozdania Seremeta przy jednoczesnym pozostawieniu go na stanowisku. - Nie dziwię się ocenie premiera. On uznał z jednej strony, że funkcjonowanie prokuratury jest złe, ale nie jest to osobiście odpowiedzialność Seremeta - stwierdził.
Poseł zauważa jednak, że źle to wpływa na działalność prokuratury. - Nie przyjmowanie sprawozdania musi powodować wewnętrzne rozedrganie Prokuratora Generalnego. Trzeba ustalić termin, do którego premier musi zdecydować, czy przyjmuje, czy nie jego sprawozdanie - powiedział Gowin.
Były minister dodał też, że "formalnych instrumentów nacisku polityków na prokuratorów nie ma". - Natomiast ten stan zawieszenia może skłaniać bardziej oportunistycznych prokuratorów do chowania pod dywan niektórych spraw - zastrzegł.
Gowin skomentował także ostanią aferę korupcyjną ochrzczoną mianem infoafery. - Ja byłem zaskoczony, gdy szef CBA, współpracownik premiera, powiedział, że mamy do czynienia z największą aferą III RP - stwierdził. - To było zaskakujące. A potem Seremet powiedział, że nad tą aferą pracje zaledwie trzech prokuratorów. Myślałem, że to będzie cały zespół - przyznał były minister sprawiedliwości.
- Jezeli to jest ponad 100 przetargów, a każdy z nich wymaga wielowątkowej analizy, to potrzeba zaangażowania większych sił. Ile lat oni będą to robić? Obym bym był złym prorokiem, ale bez większego zaangażowania, moim zdaniem to się może toczyć wieki - ocenił Gowin.
Prowadząca program Katarzyna Gójska-Hejke pytała także o sprawę sędziego Milewskiego. - Wiem o niej bardzo dużo. Zaraz po jej ujawnieniu wystąpiłem o zgodę na odwołanie sędziego - przyznał polityk. - Dostalem tę zgodę niezbyt chętnie, a potem środowisko sędziowskie dało mi odczuć, że moje zachowanie niezbyt im się podobało - dodał. - Moi kandydaci na nowego prezesa byli przez nich odrzucani. Dostałem sygnał: "panie ministrze, pan się trzyma z daleka od sądownictwa" - zdradził były minister sprawiedliwości.
- Ale na miłość boską, to wygląda na sprawę bardzo prostą. I co? Jeśli w tak prostej sprawie postępowanie toczy się tak opieszale, to jaki wizerunek daje to polskiemu wymiarowi sprawiedliwości? - pytał retorycznie Gowin.