Iwona Hartwich wyraziła swoje głębokie ubolewanie faktem, że otrzymała nie to miejsce na liście wyborczej, które jej obiecano. Poseł PO Tomasz Lenz odpiera jej zarzuty. – Szkoda, gdy ktoś myśli tylko o sobie, a nie o odsunięciu PiS od władzy – powiedział polityk w rozmowie z Wirtualną Polską.
We wtorek Iwona Hartwich, aktywistka ruchu Rodzice Osób Niepełnosprawnych, poinformowała o swojej rezygnacji z kandydowania do Sejmu z listy Koalicji Obywatelskiej. "Chciałam oficjalnie poinformować, że nie będę kandydować w wyborach do Sejmu z listy Koalicji Obywatelskiej. Podczas rozmów, na które zostałam zaproszona przez poważnego polityka Platformy Obywatelskiej otrzymałam propozycję startu w wyborach z miejsca 3. na które się zgodziłam. Dzisiaj dowiedziałam się, że mam startować z miejsca nr 7" – wskazywała Hartwich.
"Cała sytuacja jest dla mnie bardzo przykra i czuję się oszukana" – podkreśliła kobieta.
Na jej słowa zareagował szef regionu kujawsko-pomorskiego Platformy Obywatelskiej Tomasz Lenz. – Iwona Hartwich nie została przesunięta na liście. W pierwszej piątce musi być miejsce dla Grudziądza i Włocławka, otrzymali je poseł Tomasz Szymański i była posłanka Domicela Kopaczewska. Muszą być też minimum dwie panie, w tym na piątym miejscu samorządowiec.