Gmyz: Nagrania mogą poważnie skompromitować Kulczyka i wstrząsnąć podstawami jego biznesu
Jeśli to, co zeznają kelnerzy jest prawdą, największe kłopoty mają Jan Kulczyk i cała czołówka PSL, PO i SLD – mówił Cezary Gmyz odnosząc się do akt śledztwa ws. afery taśmowej do których dotarł.
Dziennikarz Telewizji Republika i tygodnika „Do Rzeczy” Cezary Gmyz dotarł do akt śledztwa w sprawie afery taśmowej. CZYTAJ WIĘCEJ
Dziennikarz mówił w specjalnym paśmie TV Republika, że odkąd zajmuje się przestępczością, nigdy nie miał w rękach takich dokumentów. – Chciałem podkreślić, że to nie ja zacząłem ujawniać te dokumenty tylko "Gazeta Wyborcza", ale zaczęła to ujawniać w bardzo specyficzny sposób czyli zajmując się pierdołami – stwierdził Cezary Gmyz.
– To, co w nich najistotniejsze, to to, że dotyczy czołówki PSL, PO i SLD - kontynuował. Dziennikarz powiedział, że w aktach do których dotarł, najistotniejsze są zeznania kelnerów.
Zdaniem Gmyza, mogą one poważnie skompromitować Jana Kulczyka i wstrząsnąć podstawami jego biznesu. – Jeśli to prawda, to on ma największe kłopoty i cała czołówka PSL, PO i SLD – mówił.
Jak wskazał, w dokumentach można było odnaleźć nie tylko wątki korupcyjne ale także obyczajowe.
– Jak słyszę, że jeden z wiceministrów PO baraszkuje z prostytutką na kanapie w restauracji, to coś takiego budzi zgrozę, jednak to, co działo się przy zbyciu akcji CIECH-u woła o pomstę do nieba – podkreślił.
Gmyz przypomniał, że kelnerzy jako oskarżeni mogą kłamać, jednak większość rzeczy o których mówili już się sprawdziło, jak np. spotkania Kulczyka z Donaldem Tuskiem, o które biznesmen zabiegał u Pawła Grasia.
– Nawet jeśli nagrania były nielegalne, to wiedza jaką ujawniły, to wiedza jakiej wiele służb nie było w stanie zgromadzić przez lata. (...) Dałbym im za to medal – skwitował.