Opinia Franka Taylora, międzynarodowego eksperta od wypadków lotniczych jednoznacznie wskazuje na wybuch w TU 154. – To wielki przełom w pracach badawczych. Frank Taylor cieszy się wielkim autorytetem w pracach badawczych. Nie tylko zajmuje się takimi badaniami, ale był dyrektorem badania katastrof na uniwersytecie Cranfield. Ja również tam studiuję, a to najlepsza placówka w tej dziedzinie. Przyjeżdżają tam ludzie z całego świata – ocenia Glen Jorgensen, duński członek podkomisji ds. ponownego zbadania przyczyn katastrofy w Smoleńsku.
– Ponadto Frank Taylor należy do grona 35 członków międzynarodowego komitetu do badań wypadków lotniczych. Posiada ona ponad 44 lata doświadczenia na tym polu. Specjaliści uznają go za ojca nowoczesnych metod badania katastrof. Jest założycielem wydziału na uniwersytecie, pracował wiele lat wspólnie z komisją badania wypadków Zjednoczonego Królestwa badając wielką liczbę katastrof. Należy do elitarnego grona 40 osób, które są laureatami najwyższego wyróżnienia w tej dziedzinie. Otrzymał ją za swoje osiągnięcia zawodowe i za kierowanie wydziałem uniwersytetu, który wykształcił wielu profesjonalnych badaczy. To taki kaliber specjalisty. Stwierdzenie Franka Taylora jest przełomem naszej pracy, ponieważ w sposób jasny i wyraźny określił na co wskazują zgromadzone przez nas dowody – dodaje rozmówca Aleksandra Wierzejskiego.
"Bardzo prawdopodobne jest to, ze poza wybuchem w skrzydle doszło do kolejnych"
Jak więc będzie wyglądać opinia Franka Taylora? – Ścieżka rozumowana będzie rozpisana bardzo szczegółowo, jakbym miał to przedstawić teraz to zabrałoby dużo czasu. Otrzymał od nas dokumentację, ale gdy przybył do nas, by osobiście przyjrzeć się dowodom, miał dużo czasu by przyjrzeć się dokumentom, zadawać pytania. Przyjrzał się fotografiom skrzydła, zdjęciom drzwi wbitych w ziemie, oraz zdjęciom wrakowiska. Przyjrzał się też rekonstrukcji wykonanej przez naszą komisję i sprawdził jakość jej wykonania – odpowiada nasz gość.
– Symptomy, których poszukują badacze i to klasyczne świadectwa eksplozji. Możemy je zobaczyć na grafice z podręcznika badaczy katastrof. Widzimy zawinięcie blachy, dochodzi do niego, kiedy mamy do czynienia z eksplozją wewnątrz samolotu. Pierwszym symptomem jest wyrwanie się krawędzi na zewnątrz, a drugim zawinięcie blachy o ponad 360 stopni, określamy to jaki wskaźnik, że doszło do wybuchu. Wskaźnik, czyli zjawisko do którego dochodzi tylko w trakcie eksplozji. Można zobaczyć także inne elementy, mogą one wystąpić przy innych rodzajach uszkodzeniach wynikających w przypadku uderzenia samolotu o twardą powierzchnię, jednak wszystkie razem są mocną podstawą do stwierdzenia, że nastąpiła eksplozja. Zdjęcie końcówki skrzydła na spodzie pokazuje wiele charakterystycznych elementów, są wywinięte brzegi, następuje ono w trakcie wybuchu, a jego kierunek pokazuje jak rozkłada się siła eksplozji. Widzimy napięcie i rozdzielenie się nitów, oddzielenie się części wewnątrz kesonów, brakuje w nich śladów rozrywania. Jest tu dużo elementów świadczących o eksplozji. Zdjęcie jest jednym z kilkuset, które przeanalizował Frank Taylor. Takich fotografii, z tymi wskaźnikami mamy naprawdę wiele – dodaje Glen Jorgensen.
– Kolejnym obiektem zainteresowania była krawędź natarcia skrzydła. Znajduje się ona z przodu skrzyła i gdyby uderzyło ono w przeszkodę to powinniśmy zobaczyć tego ślady. Tymczasem w opinii Franka Taylora tych śladów nie ma. Zniszczenie, które zaobserwował, tłumaczył, że jedynym warunkiem ich powstania może być eksplozja. Bardzo prawdopodobne jest to, ze poza wybuchem w skrzydle doszło do kolejnych – zakończył ekspert.