Przewodniczący komisji Andrzej Halicki z PO powiedział, że były wicepremier i prezes LPR został przesłuchany w związku z wnioskiem dotyczącym Jarosława Kaczyńskiego.
Drugi wniosek dotyczy Zbigniewa Ziobry. Halicki przypomniał też, że członkowie komisji są objęci tajemnicą postępowania dowodowego, dlatego nie może mówić o szczegółach posiedzenia.
- To było zaskakująco długie posiedzenie, bo wydawało się, że będziemy zdolni zrealizować plan, czyli obydwa posiedzenia (także w sprawie wniosku dotyczącego Ziobry), niestety się nie udało. Było dużo materiałów, pytań i odpowiedzi - powiedział Halicki. Jak ocenił, każde posiedzenie komisji "to element dochodzenia do wniosków końcowych". Poseł PO poinformował też, że zostanie złożony wniosek do sejmowej komisji etyki w związku z wypowiedziami i zachowaniem na posiedzeniu komisji posłanki Krystyny Pawłowicz z PiS. Nie chciał jednak mówić o szczegółach. Pawłowicz odpierała zarzuty mówiąc, że Giertych na posiedzeniu komisji "dawał popisy absolutnie nieskrywanej niechęci wobec Kaczyńskiego". - Opowiadał wymyślone interpretacje ówczesnego życia politycznego, Halicki ułatwiał mu to zadanie, prowadzenie posiedzenia komisji jest skandalicznie, to jest coś nieprawdopodobnego - powiedziała. - Mam nadzieję, że żaden sąd nie da wiary pomówieniom, za którymi nie ma żadnych dowodów - dodała posłanka PiS.
- Odkąd pani posłanka Pawłowicz pospieszyła do innych obowiązków poselskich było bardzo sympatycznie - stwierdził Roman Giertych. W 2010 roku oświadczył on, że Jarosław Kaczyński jako premier zbierał "haki" na polityków koalicji oraz opozycji. Według Giertycha, forma zbierania "haków" na Donalda Tuska "była obrzydliwa", a dane te dotyczyły spraw "bardzo odległych, z przeszłości". Zdaniem Giertycha wszyscy politycy PO mieli założone teczki. Były minister edukacji narodowej tłumaczył następnie, że chodzi o zbieranie materiałów "mających charakter kompromitujący polityków opozycji", m.in. na Tuska, żonę Grzegorza Schetyny, matkę Sławomira Nowaka. - Informacje te miałem bezpośrednio od pozwanego, od ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry oraz od szefa MSW Janusza Kaczmarka - mówił wówczas Giertych.
W odpowiedzi Kaczyński stwierdził, że "to są kłamstwa, nie mające faktycznych przesłanek". - Nie było żadnych teczek, nie było żadnych akcji ad personam wobec kogokolwiek - zapewniał wówczas szef PiS. Kaczyński podkreślał, że nigdy nie wydawał "żadnych bezpośrednich lub pośrednich poleceń, które miały prowadzić do jakichkolwiek działań służb specjalnych lub wymiaru sprawiedliwości ad personam, na zasadzie poszukiwania jakichś informacji na jakąś osobę".
Z kolei Janusz Wojciechowski z PiS, który jest obrońcą Kaczyńskiego przed komisją odpowiedzialności konstytucyjnej, w czwartek na konferencji prasowej zapewnił, że zarzuty stawiane Kaczyńskiemu są absurdalne. - Nie ma najmniejszych podstaw do zarzutów konstytucyjnych, jak i zarzutów karnych - stwierdził. Wojciechowski przedstawił ponadto opinię prawną prof. Piotra Kruszyńskiego i doc. dr Beaty Bieńkowskiej, z której wynika, że nie było formalnej uchwały komisji o wszczęciu postępowania, dlatego prace komisji są bezpodstawne.
Wnioski ws. Kaczyńskiego i Ziobry pod koniec ubiegłego roku złożyła PO. Byłemu premierowi i byłemu ministrowi sprawiedliwości zarzuca się naruszenie konstytucji, ustawy o Radzie Ministrów oraz ustawy o działach administracji rządowej. W uzasadnieniach obu wniosków jest też mowa o działaniach nakierowanych na "walkę z układem". PO powołuje się m.in. na materiały dowodowe dwóch komisji śledczych: ds. śmierci Barbary Blidy oraz ds. nacisków.
Wniosek o postawienie premiera lub ministra przed Trybunałem Stanu może złożyć co najmniej 1/4 (115) posłów. Pod wnioskami PO ws. Kaczyńskiego i Ziobry podpisało się ok. 150 posłów nie tylko z Platformy, ale też z Ruchu Palikota i SLD. Decyzja o postawieniu członka Rady Ministrów przed Trybunałem Stanu zapada, jeśli zagłosuje za nią co najmniej 3/5 (276) posłów. Zarówno Ziobro jak i Kaczyński stwierdzali wielokrotnie, że nie widzą żadnych podstaw do postawienia ich przed Trybunałem Stanu.
dch, PAP, fot. Youtube