— Jak dotąd żadna komisja nie weszła na poziom świata politycznego. Tak, żeby byli przesłuchiwani i zamykani ludzie z pierwszych stron gazet. Jestem przekonany, że komisja VAT-owska do tego doprowadzi. Tam musi zeznawać wicepremier Balcerowicz, minister Rostowski. Musi zeznawać Donald Tusk jako premier, musi zeznawać Lewandowski. To były osoby nietykalne do tej pory — powiedział dziennikarz śledczy Witold Gadowski, który był gościem red. Piotra Nisztora w programie „Rozmowa Ściśle Jawna” w Telewizji Republika.
— Tych największych afer możemy mnożyć. Mamy Narodowe Fundusze Inwestycyjne — zniknęło 500 przedsiębiorstw. Ktoś je sprzedał, rozkupił — zniknęły. Następna sprawa to Otwarte Fundusze i kolejne miliardy. VAT, wcześniej FOZZ… Dużo tych afer — zaczął dziennikarz.
— Korzenie tego wszystkie tkwią bardzo głęboko. 8 lat rządów Platformy Obywatelskiej równały się z tym, że każdego roku tracono nawet 30 mld zł — to daje w sumie ok. 260 mld. Oczywiście każdego roku tracono raz więcej, raz mniej — w zależności od handlu stalą, od inwestycji… To złodziejstwo VAT-owskie się zmniejszało i zwiększało. Powiedziałbym, że raczej zwiększało — dodał Gadowski.
— Była taka komisja ds. banków. Bardzo pouczająca i ciekawa. Szefem tej komisji był ówczesny poseł Artur Zawisza. Skończyło się na niczym. Dlaczego? Bo dotknięto dużych sum i bardzo wpływowych kręgów. Odpowiedzialność po kilku pierwszych posiedzeniach komisji ds. VAT-u szybko przeniesie się ze szczebla zawodowych przestępców, na szczebel urzędników, aż do szczebla świata politycznego — podkreślił rozmówca red. Nisztora.
Zamykanie ludzi z pierwszych stron gazet
— Jak dotąd żadna komisja nie weszła na ten poziom świata politycznego. Tak, żeby byli przesłuchiwani i zamykani ludzie z pierwszych stron gazet. Jestem przekonany, że komisja VAT-owska do tego doprowadzi. Tam musi zeznawać wicepremier Balcerowicz, minister Rostowski. Musi zeznawać Donald Tusk jako premier, musi zeznawać Lewandowski. To były osoby nietykalne do tej pory — zaznaczył publicysta.
— Czy Gazeta Wyborcza i TVN informowały o przestępstwie wyłudzania VAT-u? Nie. Nie informowały, bo miały słabych dziennikarzy? Czy może z jakichś innych przyczyn? — pytał retorycznie dziennikarz.
— To wszystko to jest taki zamek na piasku. Ci politycy o których mówię, doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że państwo traci miliardy złotych. Przypomnę, że za czasów pana Rostowskiego budżet się nie dopinał — to było takie standardowe hasło. Dziś starcza na 500+ czy inne programy społeczne — wskazywał Gadowski.
Sposób myślenia rodem z PRL-u
— Można porównać ile kosztuje dziś program 500+, ile kosztują programy prospołeczne — to są dziesiątki miliardów złotych — i budżet się dopina. Za czasów Rostowskiego budżet się nie dopinał. A nie było tych programów. Gdzie podziewały się te pieniądze? To jest skala przestępstw. Pan Rostowski o tym nie wiedział? Nie potrafił liczyć? — pytał dziennikarz śledczy.
— W czasach PRL-u coś publicznego było uznawane za niczyje. Można było ukraść, wynieść z budowy. Tam gdzie się pracowało tam się wynosiło. Ci politycy przenieśli tą moralność w czasy Polski współczesnej i podchodzili do publicznego grosza dosyć niefrasobliwie. Po pierwsze go nie pilnowali. Po drugie jeśli ich przedsiębiorcy mieli w tym interes, to dlaczego nie? Potem odpalili coś na kampanię wyborczą i tak to się kręciło — mówił gość programu.