Duchowni przedstawieni w filmie braci Sekielskich pt. "Tylko nie mów nikomu" byli zarejestrowani jako tajni współpracownicy Służby Bezpieczeństwa. Autorzy dokumentu pominęli ten istotny wątek w swoim obrazie. Jednak podczas transmisji na żywo w mediach społecznościowych przyznali, że już wcześniej posiadali te informacje. – Nie ma tego w filmie, bo film nie jest o tym – stwierdził Tomasz Sekielski.
W sobotę na profilu Tomasza Sekielskiego na platformie YouTube ukazał się film pt. "Tylko nie mów nikomu", w którym zostały przedstawione przypadki wykorzystywania seksualnego małoletnich przez księży. Dokument wzbudził wiele sensacji i tylko w ciągu dwóch dni obejrzało go ponad 7 mln osób. Część użytkowników sieci szybko zwróciła uwagę, że w obrazie tym zabrakło bardzo istotnej informacji na temat przeszłości jego "bohaterów". Ks. Jan A., ks. Cybula oraz ks. M., kustosz z Lichenia, byli zarejestrowani jako tajni współpracownicy Służby Bezpieczeństwa. W relacji na żywo, którą bracia Sekielscy prowadzili w niedzielę w mediach społecznościowych, przyznali oni, że już wcześniej wiedzieli o tym fakcie.
– Przeglądałem archiwa IPN, to jest news. Widzę, że trwa wokół tego dyskusja. Ks. Jan A., który wykorzystywał jedną z bohaterek naszego filmu, ks. Cybula oraz ks. Eugeniusz M., kustosz z Lichenia, byli zarejestrowani jako tajni współpracownicy Służby Bezpieczeństwa – powiedział Tomasz Sekielski. Internauci pytali, dlaczego dziennikarz przemilczał to w swojej produkcji. – Nie ma tego w filmie, bo film nie jest o tym. Żeby nie odwracać tematu, nie sprowadzać go do archiwów IPN. To miało być w książce. Ponieważ są pytania o tę kwestię, mówię, to nie jest nic tajnego – tłumaczył się reżyser dokumentu.
Autor: Jan Przemyłski
Więcej w najnowszym numerze "Gazety Polskiej Codziennie"!