Jako pierwsi opublikowaliśmy fragmenty rozmów Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego pod przewodnictwem Jerzego Millera. Z rozmów wynika, że wbrew faktom komisja stwierdziła "obecność" śp. generała Andrzeja Błasika w kokpicie Tupolewa. Sprawę w rozmowie z Katarzyną Gójską komentowała Ewa Kochanowska, wdowa po ś.p. Januszu Kochanowskim. –To nagranie znam od jakiegoś czasu. Rozumiem jak jest bulwersujące, gdy słyszy się je po raz pierwszy. Dla mnie to początek w łańcuchu zdarzeń, które rozpoczął pewien SMS, a który kończył się stworzeniem pewnej wersji katastrofy, która była najpierw przedstawiona przez Anodinę, później przez komisje Millera i Laska. A wszystko po to, żeby potwierdzić wersję Anodiny – ocenia Ewa Kochanowska.
– To jest nędzny sposób badania katastrofy. Zmagamy się z tym od samego początku. Widać, że to jest zlecenie. Boli mnie wykorzystanie tego wątku w przestrzeni międzynarodowej. To ograny schemat – „pijani Polacy gdzieś lecieli, a za sterami siedział pijany generał”. Tutaj mam nadzieję że Telewizja Republika ujawni w kolejnych badaniach skład tego zespołu, to co Ci ludzie mówią, jak w ten sposób kreowano rzeczywistość, kto wypuszczał tych „debeściaków”. Dla mnie to ciekawa, socjologiczna obserwacja, dzięki niej wiadomo, kto jest kto – dodaje nasza rozmówczyni.
"Komisja poszła na rympał"
Kiedy Ewa Kochanowska przestała zgadzać się z wersją ustalona przez komisję Millera? – Nigdy nie godziłam się z ustaleniami. Wstrząsnął mną pośpiech w jaki ustalono przyczyny katastrofy. Ustalono, że piloci zeszli we mgle, przy złej widoczności. Już procedowanie według 13 załącznika, wyostrzyło moje zmysły, podejrzewałam, że ta sprawa jest bardzo grubymi nićmi szyta. Teraz ta tkanina się spruła, teraz możemy przekonać się, jak ładnie szło „wyjaśnianie” powodów katastrofy, wymyślanie scenariuszy, by skompromitować generała. Ci ludzie wypełniają z góry założone zadanie i zastanawiają się jak to najlepiej zabrzmi Tworzenie raportu pod publiczność? To przechodzi ludzkie pojęcie. Byłam wstrząśnięta tym, że oni idą na tzw. „rympał”, tu nie ma subtelności, roztropności. Musi być stwierdzony pewien fakt, byłam wstrząśnięta brakiem dowodów, tym jacy ci ludzie są zadaniowi, jak ci ludzie wprowadzają to w obieg publiczny. – odpowiada Ewa Kochanowska.
"Ekshumacje są prowadzone profesjonalnie"
– Wyjaśnienie tragedii jest w siłach państwa polskiego. Przed paroma minutami słyszałam pana doktora Targalskiego, który mówił, że nikt nie będzie podciągnięty do odpowiedzialności. Obawiam się, że tak będzie. Nikt nie zada sobie tyle trudu, żeby zebrać materiał dowodowy i postawić zarzuty. Mam nadzieję, że prokuratura rozszerzy swoje prace, również na osoby, które produkują fałszywe dokumenty – ocenia wdowa po Januszu Kochanowskim.
Jak nasz gość ocenia prace prokuratury przy ekshumacjach? – Obserwuję działalność prokuratury, słucham zwierzeń rodzin i nie mają najmniejszych zastrzeżeń do działalności prokuratury na okoliczność ekshumacji. One są prowadzone profesjonalnie, spokojnie, bez narażania na stres – odpowiada nasz gość.
Niedawno w szeregi Platformy Obywatelskiej wstąpił generał Janicki, awansowany po katastrofie smoleńskiej były szef BOR-u. – Tonący brzytwy się chwyta. Nie wiem, kto jest tonący, czy pan Janicki, czy Platforma – zakończyła Ewa Kochanowska.