Turcy są w sytuacji wojennej, mają na swojej granicy wojnę i wrogo nastawione państwo dżihadystyczne, zdecydowali się na wysłanie konkretnej wiadomości w stosunku do kogoś, kto naruszył ich przestrzeń powietrzną – tłumaczył w Telewizji Republika dr Kacper Rękawek w nawiązaniu do dzisiejszego zestrzelenia rosyjskiego bombowca.
– Turcy przypominali, ostrzegali wielokrotnie, że nie podoba im się to, co dzieje się na tej granicy. "N" razy ta przestrzeń została naruszona i za którymś razem ostrzeżenie zostało wysłane – podkreślał.
Jak zaznaczał ekspert ds. terroryzmu, panuje ogromny szum informacyjny w tej sprawie i trudno określić, które zdarzenia rzeczywiście miały miejsce. Niektóre źródła donoszą, że pilotów, którzy katapultowali się na spadochronach zastrzelili syryjscy rebelianci, inne że trafili oni do niewoli. Podobnie sprzeczne informacje pojawiają się w kwestii ataku na helikopter ratunkowy wysłany przez Rosjan w celu odnalezienia pilotów Su-24. Zdaniem dr Rękawka, niektórym organizacjom może zależeć na tym, żeby podpiąć się pod pewną medialną narrację.
Ekspert skrytykował bratanie się państw Europejskich z Rosją w walce przeciwko Państwu Islamskiemu po zamach w Paryżu i entuzjazm po rozmowach Hollande'a z Putinem, podkreślając, że jedynym ich punktem łączącym jest chęć powstrzymania ISIS, jednak istnieje wiele czynników spornych.
Dopytywany, czy wydarzenia przy Tureckiej granicy mogą stać się bodźcem do kolejnej wojny światowej, dr Rękawek zaprzeczył. – Nie sądzę, że to wstęp do trzeciej wojny. Rosjanie też są świadomi ryzyka. Myślę, że sami są zdziwieni tym, co się stało, że ktoś śmiał wykonać taki ruch – stwierdził.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Syryjscy rebelianci zastrzelili rosyjskich pilotów
Putin: Zestrzelenie rosyjskiego bombowca to "cios w plecy" w walce z terroryzmem