– Druga tura ostatnich wyborów prezydenckich potwierdziła, że nigdy nie należy korzystać z takiej cechy, jaką jest pycha. W polityce nic nie jest dane raz na zawsze – mówił w "Wolnych Głosach" dr Bartłomiej Biskup.
W ocenie politologa przegrana Bronisława Komorowskiego była dla niego i jego środowiska "lekcją pokory". – Później partia, w sposób dość mało elegancki, odcięła się od niego. Dzisiaj mamy ciąg dalszy tego wszystkiego. Komorowskiego nie ma już w polityce, jest politycznym emerytem, i nic nie wskazuje na to żeby mógł wrócić – stwierdził.
– Emocje były w kampanii spolaryzowane wokół dwóch największych partii ich kandydatów. Sztabowcy Komorowskiego padli ofiarą własnego optymizmu, przekonując samych siebie, że kandydat Platformy Obywatelskiej wygra już w pierwszej turze. Obie największe partie parły do tego, by pokazać swoim wyborcom, że kandydaci wystawieni przez inne ugrupowania się nie liczą – podkreślił dr Biskup.
Atut Platformy?
Odcięcie się przez PO od byłego prezydenta gość TV Republika ocenił jako "strategiczny błąd". – Trudno być kojarzonym z przegraną, ale z drugiej strony Komorowski miał spory kapitał, bo poparcie dla niego było bardzo duże. Dzisiaj ten błąd skutkuje. Ewa Kopacz była zajęta innymi rzeczami, dlatego myślę, że wówczas zwyciężyło myślenie typowo wyborcze. PO pozbyła się tym samym własnego atutu, czyli prezydenta, który sprawował 5-letnią kadencję i miał jednak wysokie poparcie – mówił politolog.
Jego zdaniem Komorowski próbował budować i łączyć wokół siebie różne środowiska. – Kapitał, który miał wtedy, został już roztrwoniony, m.in. poprzez takie zachowania jak reklama Cinckiarza w Chicago. To nie jest nic negatywnego, ale jednak taka działalność pasuje głównie do politycznego emeryta – podkreślił dr Biskup.