To niesamowite, że tyle lat po 1989 roku w mieszkaniu jednego z komunistycznych dyktatorów jak gdyby nigdy nic leżały sobie ważne z punktu widzenia państwa dokumenty, a żadne instytucje w ogóle się tym nie interesowały – przyznał w "Prosto w oczy" wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki.
Wiceminister odniósł się w rozmowie z Piotrem Goćkiem do informacji podanej wczoraj wieczorem przez IPN o zabezpieczeniu w domu gen. Czesława Kiszczaka przechowywanych przez niego dokumentów.
W ocenie Jakiego, fakt, że przez lata nikt nie reagował w tej sprawie, choć było wiadome, że takie archiwum istnieje, jest potwierdzeniem tezy o "dogadaniu się" części elit solidarnościowych z władzami komunistycznymi w okresie przemian.
– Niestety ten układ do dziś pokutuje. To, że się dogadano i nie można była zdobyć ważnych dokumentów z punktu widzenia państwa, świadczy o tym, że umowy były dotrzymywane przez elity III RP – stwierdził.
Zdaniem gościa TV Republika, organa państwa powinny zareagować już wtedy, kiedy Kiszczak mówił, że takie dokumenty są w jego posiadaniu i pisali o tym dziennikarze i historycy. – Dla nas prawda i sprawiedliwość, której komunistyczni dyktatorzy się nie doczekali, ma bardzo duże znaczenie – przekonywał.
CZYTAJ TAKŻE:
IPN w domu Kiszczaka. Zabezpieczył dokumenty dot. TW Bolka
Wałęsa o doniesieniach IPN: Mali ludzie, zwycięzcy się nie sądzi