– Ponad 1300 miejsc nie jest w żaden sposób upamiętnionych. Tych miejsc już nie ma. Są miejsca symboliczne - łany zbóż i lasy. Tam były kiedyś polskie wsie i osady, dziś nie ma tam nawet krzyża – powiedział Piotr Dmitrowicz (historyk) w Polskim Radiu 24.
– 11 lipca to data symboliczna, tego dnia ukraińscy bandyci napadli na blisko 100 miejscowości. To była niedziela, nieprzypadkowo wybrano ten dzień. Polacy gromadzili się na mszach i właśnie kościoły atakowano, otaczano, wrzucano granaty – mówił historyk.
– Ponad 1300 miejsc nie jest w żaden sposób upamiętnionych. Tych miejsc już nie ma. Są miejsca symboliczne - łany zbóż i lasy. Tam były kiedyś polskie wsie i osady, dziś nie ma tam nawet krzyża – powiedział Dmitrowicz.
– Od lat czekam na jasne i mocne powiedzenie strony ukraińskiej, że "to był mord, czystka etniczna i ludobójstwo, przepraszamy". To pierwszy krok, bez tego nie ma szans na porozumienie – stwierdził.
Dzisiaj mija kolejna, 75. rocznica krwawej niedzieli na Wołyniu. To jeden z najkrwawszych i najstraszniejszych momentów II wojny światowej. Ukraińska ludność cywilna wraz z nacjonalistycznymi oddziałami UPA i OUN dokonywała okrutnej masakry na polskich obywatelach. Nie miało dla nich znaczenia czy zabijają dorosłych czy dzieci, kobiety czy mężczyzn.