Cenckiewicz: Za chwilę może się okazać, że do debaty o Wałęsie w ogóle nie dojdzie
Na początku stycznia Lech Wałęsa zaproponował zorganizowanie debaty na temat swojej przeszłości. Jednak prof. Sławomir Cenckiewicz podkreślił na antenie TV Republika, że ze względu na osobowość i charakter byłego prezydenta dyskusja, która ma odbyć się 16 marca, może zostać odwołana w ostatniej chwili.
– Nie wypada mi powiedzieć, że nie będę z tym panem debatował – oświadczył w programie "W Punkt" Cenckiewicz. – Wałęsa jest tak dziwną i zmienną postacią, że za chwilę może się okazać, że do tej debaty w ogóle nie dojdzie – zaznaczył. Gość TV Republika dodał, że powinna to być przede wszystkim dyskusja historyków, w której uczestniczyłyby ofiary donosów TW "Bolka".
– Jak jest intencja Wałęsy? Tego nie wiem. Natomiast docierają do mnie różne głosy, że jeden z jego doradców, były oficer SB Zbigniew Grzegorowski, ma podczas tej debaty wystąpić jako ekspert i zakwestionować autentyczność dokumentów opublikowanych w książce pt. "SB a Lech Wałęsa" – powiedział Cenckiewicz.
Historyk podkreślił, że jest wiele materiałów potwierdzających agenturalność byłego prezydenta. – Jego przeszłość jest już wyjaśniona. Pytanie tylko, na ile sam Wałęsa jest gotów skonfrontować się z prawdą – powiedział Cenckiewicz. Jego zdaniem były prezydent nie jest w stanie podporządkować się standardom dyskusji akademickiej i być może zagrozi opuszczeniem sali podczas debaty, doprowadzając do "wielkiej klapy medialnej".
Teczka "Bolka"
O agenturalnej przeszłości byłego prezydenta Sławomir Cenckiewicz i Piotr Gontarczyk piszą w książce pt. "SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii", która ukazała się w 2008 roku. Historycy podkreślają, że gdy Wałęsa został prezydentem, starał się zatuszować działalność z lat 70-tych zabierając ze swojej teczki akta dotyczące "Bolka".
Według Cenckiewicza i Gontarczyka, Wałęsa miał rozpracowywać osoby zaangażowane w Grudzień ‘70 oraz prowadzić działalność prewencyjną wobec osób organizujących od stycznia 1971 r. wiece, protesty i strajki w Stoczni Gdańskiej. Zdaniem historyków, pierwszy przewodniczący "Solidarności" przekazywał SB cenne informacje, za które otrzymał w sumie 13100 złotych.
"Wszyscy podpisywali i ja podpisałem"
Sam Wałęsa wielokrotnie zaprzeczał wszelkim zarzutom, a oskarżenia o współpracę z SB nazwał "esbecką bajeczką". W 2011 roku w programie "Kropka nad i" o kontakty z komunistyczną bezpieką pytała byłego prezydenta Monika Olejnik. – Wszyscy podpisywali i ja podpisałem – odpowiedział Wałęsa, zastrzegając, iż zrobił to "nie z myślą, że kiedykolwiek przejdę na tamtą stronę, że zdradzę".
Chodziło o to, by - jak mówił laureat Pokojowej Nagrody Nobla - "przygotować się i ograć" agentów SB. – Podjąłem taką decyzję, że więcej zrobię, więcej uchronię, tak właśnie postępując. Gdybym miał powtórzyć moje życie, powtórzyłbym tak jak robiłem to, ze wszystkimi, nawet z tymi kontaktami z bezpieką i tak dalej, dlatego że tylko tak można było ich ograć – przekonywał Wałęsa.
CZYTAJ TAKŻE: