Nie jestem oskarżony, nie mam zarzutów - oświadczył w Sejmie Jan Bury (PSL) podczas debaty nad informacją prokuratury o przeszukaniach u niego. Zbigniew Rynasiewicz (PO), u którego prokuratura też prowadziła przeszukania, podkreślał, że chce jak najszybszego wyjaśnienia sprawy.
Informację na temat działań przedstawił w piątek posłom prokurator generalny Andrzej Seremet.
Po kilkudziesięciu pytaniach posłów do Seremeta na mównicę wyszedł szef klubu PSL Jan Bury z wnioskiem formalnym. - Nie jestem oskarżony, nie mam zarzutów - oświadczył. - W Polsce każdy ma prawo do domniemania niewinności - dodał.
Jak podkreślił, w ramach przeszukania w jego pomieszczeniach nie znaleziono dowodów istotnych dla śledztwa. - W moim domu nie ma złota, diamentów, szafirów. Gotówka nie leży w moim domu, nie mam żadnego sejfu - mówił Bury.
Dodał, że co roku składa oświadczenie majątkowe, które jest weryfikowane. - Jestem posłem zawodowym, więc nie mam prawa zarządzać spółkami i prowadzić działalności gospodarczej. Posiadam akcje i udziały - o czym wszyscy wiedzą - dodał.
Po wystąpieniu prokuratora generalnego Bury powiedział dziennikarzom, że wcześniej złożył zażalenie ws. dokonanego u niego przeszukania.
Pytany, czy z wystąpienia Seremeta dowiedział się, jaki był cel przeszukania, polityk PSL odpowiedział, że nie. Dodał, że dwie opinie prof. Marka Chmaja i dr Ryszarda Piotrowskiego "są w tej sprawie dość jednoznaczne" (obie wskazują, że przeszukanie pomieszczeń posła bez uchylenia immunitetu jest naruszeniem konstytucji - red.).
- Pytanie, jaką opinią kierowała się prokuratura. Być może ma lepsze opinie. Być może ma kilka opinii. Myślę, że to musi rozstrzygnąć niezależny sąd - dodał.
Marszałek Sejmu Ewa Kopacz, którą posłowie pytali o jej wiedzę i działanie w całej sprawie, dodała, że pisemne informacje o kalendarium zdarzeń poznało prezydium Sejmu i Konwent Seniorów.
Z kolei Rynasiewicz powiedział w piątek dziennikarzom w Sejmie, że chce jak najszybszego wyjaśnienia sprawy. Stwierdził, że biznesmeni z Leżajska - których zna, bo stamtąd pochodzi - mieli problemy z otrzymaniem kredytu i zwrócili się do niego z prośbą, czy ewentualnie nie mógłby im pomóc w spotkaniu w Banku Gospodarstwa Krajowego.
- I takie spotkanie miało miejsce. I oni tam sobie później już prowadzili pewnie takie spotkania już szczegółowe, nic więcej - powiedział Rynasiewicz. Na pytanie, czy nie było żadnej gratyfikacji, odpowiedział: "oczywiście, że nie".
Pytany, czego szukano podczas przeszukiwań, odpowiedział, że "nie jest od tego, żeby ujawniać postępowania prokuratorskie". Dopytywany o doniesienia, że poszukiwano m.in. złota, stwierdził: że "w postanowieniach, które otrzymałem, nic takiego nie miało miejsca, jeśli chodzi o przeszukiwania w moim domu, w pracy, czy też w mieszkaniu w Warszawie". - U mnie nie szukano złota, tak rozumiem, bo takie są postanowienia prokuratorskie - dodał.
Rynasiewicz był też pytany, czy podziela opinie, że informacja o przeszukaniu pomieszczeń należących do Burego wypłynęła w momencie, gdy trwało spotkanie szefa MSW Bartłomieja Sienkiewicza z szefem klubu PSL, to nie był przypadek, że było to jakieś celowe działanie polityczne prokuratury.
- W sytuacji, w której ja w tej chwili jestem, szczerze mówiąc mnie to nie bardzo interesuje. Ja chcę jak najszybszego wyjaśnienia sprawy. Rozumiem, że toczy się jakieś postępowanie, nie chcę tego oceniać, bo to nie moja rola. Chciałbym (to) jak najszybciej wyjaśnić, i w ogóle rozumiem, że zostanę o to poproszony, i tak podchodzę do tej sprawy - powiedział.
Dwa tygodnie temu CBA na zlecenie prokuratury przeszukało m.in. biuro poselskie i pokój poselski Burego - przeszukania dokonano w ramach śledztwa dotyczącego korumpowania urzędników przez biznesmenów z Leżajska oraz powoływania się na wpływy m.in. w resorcie infrastruktury i rozwoju. Przeszukań dokonano także m.in. u Zbigniewa Rynasiewicza.
CZYTAJ TAKŻE: