Brak wzrostu zakażeń po powrocie dzieci do szkół. Czy to oznacza dalsze luzowanie obostrzeń?
"Mamy stabilizację danych epidemicznych na średnim poziomie dziennym ok. 5 tysięcy nowych przypadków. Dynamika spadkowa tydzień do tygodnia to ok. 6-7 procent. W tym tempie też można opanować epidemię, ale zajmie to jeszcze ok. 2,5 miesiąca." - powiedział wirusolog prof. Włodzimierz Gut.
Zastrzegł, że stanie się to oczywiście tylko wtedy, gdy społeczeństwo będzie się zachowywało odpowiedzialnie. Pytany o możliwe znoszenie restrykcji przypomniał, że 1 lutego taki ruch nastąpił.
"Musimy przynajmniej 10 dni poczekać i zobaczyć jego efekty. Jeżeli statystyki się nie pogorszą - można otwierać kolejne branże i sprawdzać dalej, co się dzieje" - stwierdził ekspert.
Zdaniem prof. Guta powrót do szkół dzieci w klasach I-III nie spowodował wzrostu zakażeń. "Minęły od tego momentu dwa tygodnie, więc można to oceniać. Gdyby przekładało się to na duże ogniska - widzielibyśmy efekt w statystykach. Tak się nie stało. Na polu edukacji jest więc możliwość kolejnych poluźnień. Trzeba to jednak robić stopniowo" - wskazał.
Zdaniem eksperta, największy dylemat dotyczy restrykcji związanych z turystyką. "To nie stoki narciarskie i hotele same w sobie są problemem. I tu, i tu można, zachowując się odpowiedzialnie, uniknąć w łatwy sposób zakażenia. Problem polega jednak na czymś innym. Zdecydowanie chętniej skorzystają z tego od razu ci, którzy do restrykcji i zasad zdrowego rozsądku się nie stosują. Wzrośnie też społeczna mobilność. Gdyby udało się zrobić to tak, że stok jest otwarty, rodzina jedzie na cały dzień na narty i wraca do swojego domu - to nie ma problemu. Gdy będzie to wyjazd tygodniowy - z korzystaniem z hotelu i restauracji - sytuacja zmienia się diametralnie. Ta decyzja nie jest więc łatwa do podjęcia" - ocenił prof. Gut.