Biedroń uratował 2-latka z płonącego auta? Policja odpowiada!
Strażacy z OSP Regut zamieścili w poniedziałek wieczorem informację o bohaterskim czynie pewnego mężczyzny, który miał z płonącego auta uratować kierowcę i jego dwuletniego syna. Opublikowali też zdjęcie bohatera. Widnieje na nim lider Wiosny Robert Biedroń. Ta historia szybko obiegła ogólnopolskie media.
Ochotnicza Straż Pożarna Regut (woj. mazowieckie) zdjęcie opublikowała na Facebooku, w nocy z poniedziałku na wtorek. Widać na nim Biedronia w towarzystwie trzech strażaków. Zdjęcie opatrzono wpisem:
"Trzeba pochwalić postawę tego Pana, który przed przyjazdem straży pożarnej udzielił pomocy osobom poszkodowanym w wypadkach na dk 50 w miejscowości Tabor (woj. mazowieckie - PAP). Poszkodowanego kierowcę wraz ze swoim dwuletnim synem wydostał z płonącego samochodu i schronił w swoim volkswagenie i jak prawdziwy strażak ruszył na płonący samochód z gaśnicą. Przed odjazdem pochwalił strażaków za bardzo szybki przyjazd i całą akcję. Kto poznaje tego Pana?"
Chodzi o europosła i lidera Wiosny, Roberta Biedronia. Według relacji strażaków, zanim na miejsce dojechały służby, Biedroń wyciągnął z płonącego samochodu poszkodowanego kierowcę i dwuletnie dziecko. Następnie eurodeputowany Wiosny miał udzielić im schronienia w swoim aucie, a potem ruszyć z gaśnicą, by ugasić ogień.
Jak się jednak okazuje, całe zdarzenie miało - zdaniem stołecznej Policji - zupełnie inny przebieg. Swoją wersję wydarzeń policjanci opublikowali w kilku wpisach na Twitterze.
"W imieniu policjanta, który wczoraj spowodował kolizję w Taborze, chcemy podziękować osobom udzielającym mu pomocy zaraz po zdarzeniu. Szczególnie gorąco dziękujemy młodej kobiecie, która zaopiekowała się 2-letnim Bartkiem. To ona była pierwszą osobą, która udzieliła pomocy" –pisze Policja.
W imieniu policjanta, który wczoraj spowodował kolizję w Taborze, chcemy podziękować osobom udzielającym mu pomocy zaraz po zdarzeniu. Szczególnie gorąco dziękujemy młodej kobiecie, która zaopiekowała się 2-letnim Bartkiem. To ona była pierwszą osobą, która udzieliła pomocy. 1/3
— Policja Warszawa (@Policja_KSP) 8 października 2019
"Policjant zaraz po zdarzeniu uwolnił z fotelika chłopca i wyciągnął go z wnętrza auta, aby zapewnić dziecku bezpieczeństwo. Pomocy udzieliła im wspomniana Pani, która wzięła Bartka na ręce oraz udostępniła policjantowi gaśnicę ze swojego samochodu" – dodaje Komenda Stołeczna w kolejnym "tłicie".
"Gdy tylko Bartuś zaczął płakać, ojciec zostawił auto i przejął z powrotem opiekę nad chłopcem. Będące na miejscu osoby wskazały mu pojazd, w którym mógł schronić dziecko przed chłodem. Okazało się, że samochodem podróżował Pan Biedroń" – tłumaczą dalej funkcjonariusze.
Gdy tylko Bartuś zaczął płakać, ojciec zostawił auto i przejął z powrotem opiekę nad chłopcem. Będące na miejscu osoby wskazały mu pojazd, w którym mógł schronić dziecko przed chłodem. Okazało się, że samochodem podróżował Pan Biedroń. 3/3
— Policja Warszawa (@Policja_KSP) 8 października 2019
Ponadto, portal wPolityce.pl również ustalił, że to ojciec chłopca zajął się nim i uratował go z pożaru, a także rozpoczął akcję gaszenia ognia. Polityk miał brać udział jedynie w dogaszaniu pożaru i udzielić swojego auta jako schronienia dla dziecka.
Warto jednak zaznaczyć, że nawet jeżeli Robert Biedroń nie „uratował 2-letniego dziecka i mężczyznę” to jego postawa, by zatrzymać się i pomóc w akcji, jest godna docenienia.