- Kiedy przeciwko Macierewiczowi wytoczono wszelkie zarzuty, że chce walczyć z NATO, że współpracuje z Rosja jednocześnie chcąc z nią wojny, że jest Osamą bin Ladenem, gdy wystrzelono się retorycznie, zredukowano sprawę „do Hitlera”, to kolejne inwektywy nie mają się gdzie przylepić. Teraz Misiewicz stał się Macierewiczem zastępczym. Nic nie działało, to spróbowano zaatakować Misiewicz z myślą, „może do niego się coś przylepi” - powiedział Iwo Bender, publicysta, który wraz z Jackiem Liziniewiczem z "Gazety Polskiej Codziennie" był gościem Katarzyny Gójskiej-Hejke w "Kulisach manipulacji".
Czy akcja "Misiewicz" to "Szafa Lesiaka 2"?
- Czy operacja „Misiewicz” jest kolejną wersją operacji, która przeszła do historii jako „szafa Lesiaka”? - pytała Katarzyna Gójska-Hejke. Został wyemitowany materiał Zbigniewa Stonogi, na którym niejaki Patryk Jackowski mówi o tym, jak rzekomo Bartłomiej Misiewicz miał „naganiać” młodych mężczyzn dla Jarosława Kaczyńskiego. Potem pokazany został również materiał TVN – wcześniejszy od nagrania Stonogi – podczas którego ten sam mężczyzna zupełnie inaczej relacjonuje to, co działo się w klubie w Białymstoku. - Po co Stonoga zajął się tym tematem i jakich ma on odbiorców, bo to inni odbiorcy niż telewizji TVN – dopytywała Gójska-Hejke.
- Nagranie Stonogi jest kierowane do ludzi, którzy nie oglądają telewizji, są antysystemowi, walczą z wszelaką władzą. To jest skierowane do internautów, którzy nie mają czasu, klikną, ufają w jakiś sposób Stonodze, nie „wgryzając się”, kim ta osoba jest. Takie antysystemowe teorie zawsze mają swoich zwolenników i to poszło w świat – na to liczył Stonoga i na to liczą pewnie jego zwierzchnicy. Nie łudźmy się – wszyscy wiemy dokładnie, skąd ten człowiek się wziął. Ewidentnie Wielki Brat briefuje Stonogę, by wyciągać fałszywki na temat Jarosława Kaczyńskiego, po raz kolejny wrzucać te same informacje odnośnie rzekomego homoseksualizmu. To w zasadzie kalka, którą stosowano wobec Kaczyńskiego od lat – zauważył Jacek Liziniewicz, publicysta „Gazety Polskiej Codziennie”.
- Umieściłbym to w szerszym kontekście. Nie wiemy, czy za panem Stonogą ktoś stoi czy nie stoi, nie mamy na to dowodów. Ale możemy zobaczyć, jak od lat buduje on swój medialny wizerunek. Rzeczywiście, zbudował go, patrząc na popularność jego filmów w internecie, na lżeniu policji i buduje sobie obraz „fajnego faceta-twardziela”, który umie z tymi nielubianymi przez młodych ludzi policjantami „pogadać”. Drugi element tego kontekstu jest taki, że mniej więcej na miesiąc przed tym klipem pojawił się bardzo nietypowy dla Stonogi film na jego stronie, gdzie ubrany w krawat, garnitur i z biało-czerwoną flagą obok siebie wygłasza manifest polityczny, że on jest demiurgiem, który zniszczył III RP, że poprzednia władza była zła i skorumpowana, a nowa władza robi rzeczy podobne i mści się na tamtej władzy. On sam – według siebie – nie uważa się za człowieka stworzonego do polityki, ale wzywa rodaków do tworzenia partii centrum, która w nowych wyborach ma położyć kres wojnie dwóch obozów. Jest to na pewno element jego gry mającej na celu skanalizowanie tych, którzy patrzą na wojnę między partiami jako na coś nieprzyjemnego – dodał Iwo Bender.
"Stonogi nie można ocenić jednoznacznie na pierwszy rzut oka"
- Jaki jest tego efekt? Mamy coś puszczonego w eter, różne uszy coś słyszały, także uszy młodych ludzi, które lubią posłuchać, gdy ktoś rzuca mięsem. To ma zacząć żyć własnym życiem, przykleić się i do Misiewicza - choć sam Misiewicz jest najmniej istotny – zaś przede wszystkim do Antoniego Macierewicza, a także do Jarosława Kaczyńskiego. To, co gdzieś funkcjonowało w mediach takich jak „Nie”, „Trybuna”, ma dalej żyć swoim życiem w innych kręgach – stwierdziła Katarzyna Gójska-Hejke.
- Stonogi nie można ocenić jednoznacznie na pierwszy rzut oka. To nie jest ktoś, komu łatwo można przykleić łatkę, mimo że był doradcą Samoobrony i jednym z najbliższych współpracowników Leppera i Maksymiuka, ale z drugiej strony jego internetowy wizerunek nie jest czymś jednoznacznym, bo pomaga również biednym, organizuje akcje charytatywne, choć niektórzy sądzą, że ma z tego „obrywy”. Większość tego nie sprawdza i koduje im się w głowie dobroczynność, akcje przeciw przemocy policji. Ja pamiętam, jak on działał w sprawie w Legionowi,e gdy były zamieszki przeciw policji i rzeczywiście pomagał rodzinie tej osoby, która zginęła w wyniku interwencji. Na bazie tego przemyca rzeczy, które są kalkami ataków, które znaliśmy z działalności służb wobec prawicy i Jarosława Kaczyńskiego. Materiał z Patrykiem Jackowskim przypomniał mi rok 2001 r. – miałem skojarzenie z 2001 r. gdy wyciągnięto Janusza Pineiro, człowieka nie wiadomo skąd, i nim zaorano na ostatniej prostej kampanię partii Kaczyńskiego. Dziś nikt o Pineiro nie pamięta, tak jak nie będzie pamiętał o panu Jackowskim. Gdzieś na użytek podstawowej walki politycznej może się to przydać – zaznaczył Liziniewicz.
Reductio ad hitlerum
- Musimy sobie odpowiedzieć dlaczego i za co jest tak nielubiany Misiewicz przez niektóre środowiska, najczęściej te mające związek ze służbami wywodzącymi się ze starego systemu – zasugerowała Katarzyna Gójska-Hejke, po czym wyemitowano materiał Faktów TVN o zaleceniu przez sąd śledztwa w sprawie wejście Misiewicza do Centrum Eksperckiego Kontrwywiadu NATO.
- Materiał jest zrobiony na zasadzie „jak uderzyć człowieka, ale właściwie nie powiedzieć, o co tak naprawdę chodzi”. W zasadzie ci, którzy nie znają sprawy, nie są w stanie zorientować się, co takiego strasznego ten Misiewicz zrobił, albo inaczej – dlaczego się tak stało, że to sąd nakazał badanie prokuraturze tej sprawy? Sąd nakazał badanie prokuraturze po tym jak prokuratura stwierdziła, że „sprawy nie ma”. Ktoś jednak musiał się do tego sądu zwrócić, żeby tej sprawie się przyjrzał. A zwrócili się ci, którym pan Misiewicz bardzo zaszkodził – dodała Gójska-Hejke.
- Kiedy przeciwko Macierewiczowi wytoczono wszelkie zarzuty, że chce walczyć z NATO, że współpracuje z Rosja jednocześnie chcąc z nią wojny, że jest Osamą bin Ladenem, gdy wystrzelono się retorycznie, zredukowano sprawę „do Hitlera”, to kolejne inwektywy nie mają się gdzie przylepić. Teraz Misiewicz stał się Macierewiczem zastępczym. Nic nie działało, to spróbowano zaatakować Misiewicz z myślą, „może do niego się coś przylepi” - zauważył Bender.
- Ta mnogość propagandy zaczyna działać przeciwko niej. Hejt na Kaczyńskiego zaczyna w pewnym momencie ocieplać jego wizerunek – dodał Liziniewicz.
Kto mieczem wojuje...
- Sami wykonawcy akcji „Misiewicz” mają świadomość, że internet może być świetnym narzędziem, żeby w kogoś uderzyć, ale może się to odwrócić i można dostać fangę od internautów i to chyba dlatego Stonoga wyłączył komentarze pod tym klipem, którym miał „obalić rząd” - zasugerowała Gójska-Hejke. Cała akcja „Misiewicz” ma ważnego uczestnika – to poseł Brejza z Platformy Obywatelskiej. Jego interpelacja w sprawie logo SKW niczym się nie różniła od pisma znalezionego w Centrum Eksperckim Kontrwywiadu NATO.
- Dochodzimy do sytuacji, że atakujących posłów już nie obchodzi, czy coś jest prawdziwe, czy nieprawdziwe. Przypomnę, że oko.press robi artykuł atakujący Misiewicza, który okazuje się fałszywką wrzuconą do internetu. To zaczyna się robić żałosne, i wręcz śmieszne. To dobrze, bo znaczy, że im więcej takich sytuacji jak ze Stonogą, z fałszywką, z Elblągiem, tym bardziej działa to na korzyść Misiewicza – spuentował Liziniewicz.
Polecamy Nasze programy
Wiadomości
Najnowsze
Gembicka: Tusk pręży muskuły i mówi, że nie wpuści migrantów, a za plecami Polaków zgadza się na wszystko
Ujawniamy! To im Sutryk zafundował studia. ZOBACZ!
Nitras wzywa imienia Jezus na wieść o zatrzymaniu Sutryka
Mocny komentarz Obajtka ws. wyników Orlenu: to niszczenie naszego narodowego koncernu