Długoletni członek komunistycznej Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, etatowy pracownik Instytutu Podstawowych Problemów Marksizmu Leninizmu - pseudonaukowej "kuźni kadr" afiliowanej przy Komitecie Centralnym PZPR, szef zespołu doradców ekonomicznych przy komunistycznym premierze Piotrze Jaroszewiczu, tyle wystarczyło, by pierwszy "niekomunistyczny" premier Tadeusz Mazowiecki, mianował go na wicepremiera i ministra finansów w swoim rządzie. Mówimy tu oczywiście o tow. Leszku Balcerowiczu, który i teraz, po krachu swojej wizji "rozwoju" Polski, ma sporo do powiedzenia. Ostatnio zajął się tematem... prywatyzacji przemysłu zbrojeniowego.
Balcerowicz jest za tym, by państwo wyzbyło się przemysłu zbrojeniowego. Tę, łagodnie mówiąc - kontrowersyjną, tezę zaprezentował Balcerowicz w wywiadzie dla Radia RMF FM.
Dopytywany przez Roberta Mazurka, Balcerowicz przyznał, że należy sprywatyzować firmy zbrojeniowe. – A czy w Stanach Zjednoczonych, które mają najsilniejszy sektor zbrojeniowy, państwo jest właścicielem? Nie. To jest odpowiedź - stwierdził.
Na miejscu Balcerowicza nie bylibyśmy takimi miłośnikami obowiązujących w USA reguł. Gdyby je wszystkie zastosować w Polsce Balcerowicz, jako komuch (nawet eks-komuch) nie otrzymałby w państwowej instytucji nawet posady woźnego.
Do propozycji Balcerowicza bardzo krytycznie odniósł się wicepremier Jacek Sasin. Polityk ocenił, że rząd PiS nie pozwoli na prywatyzację sektora zbrojeniowego.
"Autor „»terapii szokowej«” i ojciec chrzestny programu powszechnej wyprzedaży polskiego majątku narodowego – teraz guru neoliberałów z ekipy Donalda Tuska – chce prywatyzować polskie strategiczne spółki, w tym firmy zbrojeniowe. Nie pozwolimy na to, bo dbamy o bezpieczeństwo Polaków" – napisał Jacek Sasin na Twitterze.
My zaś skromnie pytamy dawnego miłośnika Moskwy, a obecnie Brukseli i Berlina, czy ten sprywatyzowany przemysł zbrojeniowy mógłby trafić - w wyniku działań "niewidzialnej ręki rynku" - w ręce Rosji?