Prokuratorzy przeszukujący dom kardiologa z Uniwersytetu Medycznego w Lublinie, znaleźli w nim: pistolet maszynowy, karabiny, kilkanaście sztuk innej broni palnej z czasów I i II wojny światowej oraz współczesną amunicję. Lekarz był jednym z biegłych opiniujących w sprawie śmierci ojca Zbigniewa Ziobry.
Trwa śledztwo w sprawie wyłudzenia 371 tys. zł na szkodę Skarbu Państwa, w związku z opinią dotyczącą okoliczności śmierci ojca ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. Koszty ekspertyzy zakwestionowała rodzina zmarłego oraz prokurator. Od kilku tygodni trwają przeszukania w placówkach związanych z biegłymi, którzy pracowali nad opinią dla sądu w Krakowie.
Skąd tyle broni?
30 września policja na zlecenie krakowskiej prokuratury próbowała przeszukać dom znanego kardiologa z Lublina. Lekarza jednak nie było w domu. W weekend doszło do kolejnej próby przeszukania. Okazało się, że w mieszkaniu profesora znaleziono prawdziwy arsenał z bronią.
– Na miejscu ujawniono kilkanaście jednostek broni palnej wojskowej, kilkaset ostrych nabojów różnego kalibru i do różnych rodzajów broni w tym do broni krótkiej i kałasznikowa oraz łuski pocisków artyleryjskich. Broń jest sprawna technicznie. Prokuratura ustaliła, że lekarz, u którego została ujawniona bron i amunicja, nie posiadał wymaganego zezwolenia – powiedział w rozmowie z TVP INFO prok. Maciej Kujawski, z zespołu prasowego Prokuratury Krajowej.
Prokuratura sprawdza czy zabezpieczona broń została użyta do przestępstwa. Wiele jednak wskazuje na to, że lekarz był kolekcjonerem militariów.
Błąd lekarski
Ojciec Zbigniewa Ziobry leczony był od 22 czerwca 2006 r. w Szpitalu Uniwersyteckim UJ w Krakowie. Zmarł 2 lipca. Prokuratura dwukrotnie umorzyła śledztwo w tej sprawie.
W procesie, który rozpoczął się w listopadzie 2013 r., przed sądem stanęło czworo lekarzy ze Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie. Akt oskarżenia przeciwko nim złożyła Krystyna Kornicka-Ziobro, a przyłączyli się do niego synowie Witold i Zbigniew. Lekarzy oskarżono, że „pomimo ciążącego na nich szczególnego obowiązku opieki nad pacjentem (…) narażony on został na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia, skutkiem czego (…). zmarł” Rodzina zarzucała lekarzom nieprawidłową diagnozy i wybór nieprawidłowego sposobu leczenia.
Kornicka-Ziobro, twierdziła, że przy tworzeni drugiej opinii w sprawie śmierci jej męża „biegli ze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach, stając w obronie krakowskich lekarzy, chcieli zniechęcić ją do dochodzenia prawdy perspektywą finansowej ruiny”. – Zażądali prawie 372 tysięcy złotych za 23 strony merytorycznej ekspertyzy, stanowiącej jedynie uzupełnienie pierwszej opinii, za którą wcześniej wzięli niespełna 300 tysięcy złotych. Wiedzą, że tymi kosztami sąd może mnie obciążyć – podkreśliła Kornicka-Ziobro, wskazując, że opinie wydane przez zagranicznych lekarzy były wielokrotnie niższe.