Gośćmi redaktorów Doroty Kani i Krzysztofa Skowrońskiego na Jarmarku radia WNET.FM w Telewizji Republika byli mecenas Lecha Obara i biznesmen Andrzej Lewiński – przedsiębiorca poszkodowany przez tzw. Układ Trójmiejski.
Sprawa poruszona podczas Jarmarku radia Wnet.FM w Telewizji Republika, dotyczy przedsiębiorstwa, które zajmowało się uprawą warzyw, a tzw. Układ Trójmiejski dokonał w stosunku do niego szeregu działań, by przejąć zakład lub doprowadzić do jego upadku.
Było w stanie wyprodukować rocznie 100 tys. ton marchewki. Stało się zatem łakomym kąskiem dla różnych podmiotów. Szefem tego zakładu jest Andrzej Lewiński. Biznesmen oznajmił, że zrzeszenie rolników, stworzyło 5-letni plan wsparty dotacjami z ARiMR-u. Cała inwestycje obejmować miała 350 mln złotych. W pewnym momencie, zatrzymano jedną transzę dotacji, na kwotę 76 mln złotych co spowodowało duże problemy finansowe w firmie. Przedsiębiorcy by poradzić sobie z płatnościami, musieli wyprzedać majątek firmy, jej rozwój został zatrzymany. Okazało się, że zatrzymanie kwoty nie było przypadkowe, a celowym, zaplanowanym działaniem zaplanowanym przez osoby chcące przejąć lukratywny, rozwijający się biznes.
Redaktorzy pytali biznesmena, czy trafił od do układu zamkniętego, dążącego do przejęcia firmy. Gość oznajmił, że tak, wskazał na osoby, które jak okazało się, stały za „problemami” Lewińskiego.
- Tak, to był tzw. układ trójmiejski. Brali w nim udział wiceminister rolnictwa Kazimierz Plocke, Andrzej Styn, były dyrektor agencji, obaj mieszkający w obrębie 20 km od mojego przedsiębiorstwa – oznajmił Lewiński.
Redaktorzy zastanawiali się, dlaczego w ogóle ktoś chciał doprowadzić do upadku przedsiębiorstwa produkującego warzywa. Macenas Obara oznajmił, że była to chęć przejęcia dla zysku.
-Patrząc z boku na sprawę, to nie pierwszy w historii taki przypadek. Teraz robi się to w białych rękawiczkach. Osoby zobaczyły, że ktoś zarabia na produkcji warzyw i chce robić to samo, produkować marchewkę. Jeśli w pobliżu jest inny producent dużych ilości tego warzywa i trudniej jest z jej zbytem, próbują przejąć to przedsiębiorstwo a jak się nie uda, to zniszczyć. Najpierw jest kontrola po złożeniu przez kogoś donosu, potem zabezpiecza się majątek. Takie działanie budzi z kolei banki i niepokoi je. Po tym wykonuje się śmiertelny cios, na podstawie niejasnych podejrzeń wstrzymuje dopłaty, robią się problemy finansowe i zaczynają pukać komornicy – powiedział mecenas Marek Obara.
Redaktor Dorota Kania stwierdziła, że za takie działanie muszą przecież odpowiadać konkretne osoby, ta sprawa nie działa się przecież w próżni. Mecenas potwierdził i dodał, że jego klienci bronią się by ponownie wstać na nogi.
- Sąd przyznał, że to było bezprawne. Zawiadomiono prokuraturę wskazując osoby odpowiedzialne. Wskazano wiceministra, Szefa Agencji, osoby z ABW i CBŚ. Wszystkie służby, które sztucznie robiły klimat wokół przedsiębiorstwa, że coś jest nie tak –poinformował mecenas Obara.
Krzysztof Skowroński zwrócił się do przedsiębiorcy z pytaniem, czy słyszał o podobnych przypadkach. Lewiński stwierdził, że wiele osób z podobnymi problemami zgłasza się do niego, by opowiedzieć o ich doświadczeniach.
- Takich ludzi, którzy mają podobne problemy dużo się do mnie zgłasza, chcą opowiedzieć o swoich, podobnych doświadczeniach. Działanie dyrektora Andrzeja Styna, który zwiesił płatność na 76 mln. odciął nas od pieniędzy i spowodował że problemy z płatnościami. Po czym zażądał 176 milionów wcześniej wypłaconych dotacji – oznajmił Lewiński.
Biznesmen wyjaśnił, że zwrotu wcześniejszych dotacji domagał się na podstawie skutków działań, do których sam doprowadził. Chodzi o sytuację, w które po jego działaniu przedłużono w czasie wydanie decyzji przez Urząd Marszałkowski, od którego zależy otrzymanie kolejnej transzy. Dyrektor Styn zażądał zwrotu wcześniejszej dotacji po tym jak po jego działaniu opóźniono w czasie wydanie decyzji. Przedsiębiorca oznajmił, że złożył w tej sprawie zawiadomienie do prokuratora generalnego oraz ówczesnego premiera Donalda Tuska, jednak odpowiedzi nie doczekał się do dziś.
- Złożyłem wtedy do Donalda Tuska zawiadomienie, i do prokuratora generalnego, że Andrzej Styn naraził skarb państwa na stratę 700 mln złotych. Nie ma żadnej odpowiedzi od 2014 roku - powiedział Andrzej Lewiński.