- Było tak, że próbowałam kontaktować się z prokuratorem telefonicznie, ale ten prokurator nie odbierał telefonów. Były takie sytuacje, tak absurdalne, że prosiłam prokuratora, który siedział w pokoju obok, aby poprosił panią prokurator o odebranie telefonu – mówiła dziś przed komisją ds. afery Amber Gold Katarzyna Tomaszewska-Szyrajew, policjantka prowadząca dochodzenie w tej sprawie.
Dziś przed komisją śledczą ds. afery Amber Gold jako świadek została przesłuchana Katarzyna Tomaszewska-Szyrajew, policjantka, która prowadziła dochodzenie w tej sprawie. Dochodzenie policja podjęła w maju 2010 r., gdy sąd uwzględnił zażalenie w sprawie umorzenia poprzedniego doniesienia do prokuratury w sprawie Amber Gold. Decyzję o odmowie wszczęcia śledztwa w sprawie Amber Gold ze względu na brak znamion przestępstwa podjęła prokurator Barbara Kijanko z Prokuratury Rejonowej Gdańsk-Wrzeszcz.
- Miałam wrażenie, że sprawa była lekceważona przez prokuraturę – mówiła przed komisją Katarzyna Tomaszewska-Szyrajew. - Było tak, że próbowałam kontaktować się z prokuratorem telefonicznie, ale ten prokurator nie odbierał telefonów. Były takie sytuacje, tak absurdalne, że prosiłam prokuratora, który siedział w pokoju obok, aby poprosił panią prokurator o odebranie telefonu – dodała.
- Kontakt z prokurator Kijanko był po prostu utrudniony – stwierdziła policjantka. Prokurator Kijanko miała stawić się przed komisją ds. afery Amber Gold przed tygodniem, jednak kilka dni wcześniej wpłynęło do komisji pismo o tym, ze prokurator nie stawi się z uwagi na zwolnienie lekarskie.