Po dramatycznych informacjach spływających z Himalajów, zdawałoby się, że górskie środowisko żyje wyłącznie nimi. Mimo braku szans na ponowną akcję ratowniczą, nadzieja i tak umiera ostatnia… Dokładnie 15 lat temu, 28 stycznia, doszło do najtragiczniejszego wypadku lawinowego po polskiej stronie Tatr. Lawina, która zeszła ze stoków Rysów, pochłonęła życie 8 osób - licealistów z Tych oraz jednego z opiekunów. Na początku nie wiedziano, jak opłakany w skutkach był ten wypadek.
Cała grupa zamierzała zdobyć najwyższy szczyt Tatr po polskiej stronie - Rysy (2499 m n.p.m.). Przygotowaniami do wyprawy zajął się ich opiekun - Mirosław Szumny, który odmówił pomocy przewodnika tatrzańskiego.
Ratownik Władysław Cywiński, który schodził wtedy z dyżuru rozmawiał z nauczycielem – odradzał mu to, co zamierzał.
Pierwsza grupa osiągnęła szczyt 27 stycznia. Kolejna, wyruszyła w stronę szczytu dzień później, mimo złych warunków, które przyszły już w nocy. Młodzież wraz z opiekunem była już powyżej Czarnego Stawu pod Rysami, gdy ze zboczy zaczęła schodzić lawina. Cztery osoby idące, jako pierwsze znalazły się ponad jej obrywem. Wśród nich znajdował się nauczyciel.
TOPR-owcy, którzy wyruszyli na pomoc, nie wiedzieli ile osób jest pod śniegiem. Te informacje uzyskali od dziewczyny, którą odnaleźli oraz od opiekuna grupy, który zszedł w ich kierunku.
Pierwszego dnia znaleziono 3 osoby – dwóch chłopców, z których jeden już nie żył, a drugi zmarł później w szpitalu oraz wyżej wspomnianą dziewczynę, która nie miała poważnych obrażeń. Poszukiwania trwały do późnych godzin wieczornych. Niestety nikogo więcej nie udało się tego dnia odnaleźć.
Ciała pozostałych uczniów znaleziono dopiero wiosną, gdy warunki pogodowe pozwoliły nurkować w Czarnym Stawie pod Rysami. Ciała, wraz z pędzącym śniegiem, znalazły się pod taflą wody. Ostatnią osobą wyciągnięto 17 czerwca.
Była to największa tragedia lawinowa po polskiej stronie Tatr. Porwała siedmiu licealistów z „Kruczka” oraz ich dwóch opiekunów. Tragedię przeżyła jedynie jedna dziewczyna – Luiza. Przemysław Kwiecień zmarł w szpitalu po dwóch i pół miesiącu walki o życie. W dniu katastrofy wydobyto ciało Łukasza Matyśkiewicza. Po ponad trzech miesiącach odnaleziono ciała pozostałych ofiar: 13 maja Szymona Lenartowicza, 5 czerwca Artura Rygulskiego, 7 czerwca Ewę Pacanowską i Andrzeja Matyśkiewicza, 8 czerwca Tomasza Zbiegienia (drugi opiekun), 17 czerwca Justynę Narloch.