Szafarowicz odpiera kuriozalne zarzuty o „niewłaściwą agitację wyborczą”
Oskar Szafarowicz, młody działacz patriotyczny, dziennikarz Republiki i współprowadzący program „Hity w sieci”, stanął przed komisją dyscyplinarną swojej uczelni z powodu oskarżeń o „niewłaściwą agitację wyborczą”. Zarzuty, które nie zostały poparte konkretnymi dowodami, budzą poważne wątpliwości co do przestrzegania zasad wolności słowa w środowisku akademickim.
Wyjaśnienia w dwie minuty
Szafarowicz w swoim wpisie na platformie X podkreślił, że przesłuchanie przed komisją trwało zaledwie dwie minuty. Zaznaczył, że polityczne zaangażowanie oraz wyrażanie poglądów nie powinny być podstawą postępowań dyscyplinarnych.
Nie otrzymałem opinii zewnętrznego biegłego, który przez dziesięć miesięcy definiował „niewłaściwą agitację wyborczą
– napisał Szafarowicz.
Nie ujawniono mi treści donosów ani nazwisk ich autorów. Usłyszałem jedynie, że chodziło o „szereg nieakceptowalnych działań przed wyborami” oraz zdjęcie zrobione w lokalu wyborczym w dniu głosowania.
Brak podstawowych informacji
Jak podkreślił Szafarowicz, nie przedstawiono mu żadnych konkretnych przykładów działań, które miałyby być podstawą oskarżenia. Zarzuty wydają się być bardziej związane z jego zaangażowaniem politycznym i promowaniem konserwatywnych wartości.
Korciło mnie, by zaproponować uzupełnienie zarzutów: „należy do PiS, ma prawicowe poglądy i zamierza wciąż angażować się politycznie, choćby popierając #Nawrocki2025
– zauważył z ironią.
Kto za tym stoi?
Postępowanie rozpatrywał profesor Wojciech Machała, znany z kontrowersyjnego listu potępiającego prof. Jana Majchrowskiego w 2020 roku. W kontekście całej sytuacji, pojawiają się pytania o obiektywizm komisji dyscyplinarnej i rzeczywiste motywy stojące za oskarżeniami.
Szafarowicz: „Czas działać dalej”
Pomimo kuriozalnych zarzutów, Szafarowicz nie zamierza się wycofać z aktywności publicznej. Po zakończeniu przesłuchania zapowiedział, że będzie dalej wspierał obóz patriotyczny.
Nieakceptowalna agitacja”? Chętnie się nią zajmę dalej!
– podsumował z determinacją.
Cała sprawa rodzi pytania o przestrzeganie wolności słowa w środowiskach akademickich i wskazuje na niepokojącą tendencję piętnowania osób o prawicowych poglądach.
Źródło: Republika
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.