Polityka Chin, a inflacja w Polsce. Co łączy te dwa światy? Zobaczcie!
Gospodarka i geopolityka są powiązane. Wojna, która toczy się w Ukrainie bezpośrednio wpływa na ceny produktów w sklepach. Czy będą one dalej rosły? Jak (i dlaczego) wpłynie na nie polityka Chin.
Tematem numer jeden jest wojna w Ukrainie. Dosłownie i w przenośni. Konflikt wywołany przez Rosję toczy się nie tylko na ziemiach naszych wschodnich sąsiadów, ale też na półkach polskich sklepów. Bojkot firm z rosyjskim kapitałem to jedno, dwa to rosnące ceny produktów.
- Inflacja rośnie w szybkim tempie i rosłaby jeszcze szybciej, gdyby nie działania rządu. Ograniczono tempo wzrostu cen. Zwłaszcza w najbardziej wrażliwych dla gospodarstw domowych grupach produktowych, czyli: żywność i paliwa – tłumaczy Mariusz Adamiak, szef działu strategii rynkowych PKO BP. - Efektem wojny na Ukrainie będzie kolejny wzrost cen, bo mamy potencjalne zagrożenia przerwania łańcuchów dostaw surowców, paliw.
W ciągu ostatnich kilkudziesięciu latach globalizacja i jej skutki gospodarczo-ekonomiczne wydawały się być niezbędne i logiczne. Tak miała się toczyć historia. Dziś, w obliczu wojny w Ukrainie, okazało się jak życzeniowe było to myślenie. Nawet jeśli, tak jak Polska w ostatnim czasie, byliśmy beneficjentem owych procesów.
Obecnie mamy sytuację, która miała się już nigdy nie zdarzyć: oś zła i państwa, które się jej sprzeciwiają. Jednakże analogia odnosząca się do II wojny światowej nie jest właściwa. Dlaczego? Przyjrzyjmy się bliżej. Ciemna strona mocy to bez wątpienia agresor z Federacji Rosyjskiej, dobro – broniąca swoich ziem i praw Ukraina. Po stronie jednej i drugiej stoją sojusznicy. Na poziomie deklaracji znacząca przewaga jest po stronie dobra. Niestety, tylko w bajkach dobro zawsze zwycięża, a zło zostaje przykładnie ukarane. Ważne jest to, że w książkach zawsze jasno jest wytłumaczone, kto po której stronie stoi. W życiu? Niekoniecznie. W układance geopolityczo-ekonomicznej wszyscy zadają sobie pytanie: jak zachowają się Chiny? Kraj najmniej (deklaratywnie) uwikłany w wojnę na Ukrainie stoi dziś na straży, no może nie światowego porządku, ale na pewno cen w Polsce. Jak to możliwe?
Choćby tak, że to od Chin i ich ewentualnego wsparcia w dalszych działaniach na terenach Ukrainy zależy rynek pracy w Polsce. A konkretniej napływający do nas wojenny uchodźcy. Należy się nimi zaopiekować, co oprócz oczywistych działań w perspektywie oznacza zaoferowanie im możliwości zarobku. A to w świetle obowiązujących przepisów wcale nie jest takie proste.
- Polscy przedsiębiorcy ciągle mają spore rezerwy. Każda mikro firma, która dziś zatrudnia dwie, trzy osoby mogłaby zatrudnić kolejne. Podstawowym kapitałem do rozwoju mikro i małych firm jest kapitał ludzki, ale nie przy tak wysoko ustawionych podatkach od pracy – mówi Andrzej Sadowski, prezydent Centrum im. Adama Smitha. - Rząd powinien uwolnić możliwość zatrudnienia zmieniając obowiązujące prawo. Zwłaszcza dla mikro i małych firm w Polsce, bo to one pomógłby utrzymać zobowiązania, jakie rząd polski podjął wobec imigrantów z Ukrainy.
- Wyciągamy pomocną dłoń do ludzi, którzy tego potrzebują. Oni nie chcą być kosztem. Oni uciekli, bo musieli – dodaje Jan Popończyk reprezentujący Polskie Towarzystwo Gospodarcze. - Jeśli rynek pracy będzie duszony przepisami to inflacja będzie rosła.
Polecamy Nasze Programy
Wiadomości
Najnowsze
Ukraina prowadzi coraz śmielszą ekspansję na polską gospodarkę
Kolejna fabryka ogłasza upadłość. Pracę ma stracić 150 osób!
Takiego wywiadu jeszcze nie było! Karol Nawrocki na Święta!
Szczerba składa życzneia. Ludzie przypominają politykowi KO wspieranie migrantów i pytają: „Takich jak w Niemczech?”